Udany występ naszych piłkarzy podczas piłkarskich Mistrzostw Europy we Francji nie uszedł uwadze skautów i menedżerów klubów ze starego kontynentu. Można już nawet obstawiać zakłady bukmacherskie odnośnie tego, kto trafi do jakiego zespołu i za jaką kwotę. Kilku Polaków już zmieniło swoje kluby i to niejednokrotnie za niemałe pieniądze. Przyjrzyjmy się zatem jak wygląda „boom” na polskich piłkarzy po francuskim Euro.
Wielkie pieniądze za liderów
Każdy, kto obstawiał mecze Polaków w zakładach bukmacherskich mógł mieć wątpliwości czy rzeczywiście dotrzemy do tej rundy, do której udało nam się dotrwać – a więc do ćwierćfinału. Pewni swojego nie mogli być tez piłkarze, dla których reprezentowanie kraju na Euro jest nie tylko honorem i sposobem na zgarnięcie sowitej premii, ale i… metodą na pokazanie się piłkarskiemu światu.
Szansę tę niewątpliwie wykorzystało kilku graczy. Dwaj z nich, niekwestionowani liderzy naszej kadry – Grzegorz Krychowiak i Kamil Glik – już zmienili swoje kluby na lepsze. Krychowiak po kapitalnych dwóch sezonach spędzonych w Sewilli odszedł do finansowego potentata PSG za około 33 miliony Euro (stając się – na miesiąc – najdroższym polskim piłkarzem w historii), z kolei Glik po kilku latach spędzonych w Torino (którego był nawet kapitanem), również przeniósł się do Francji – do walczącego Ligę Mistrzów AS Monaco. Tutaj kwota transferu oscylowała w okolicach 11 milionów euro. Nasi gracza na tych transferach zyskali zapewne nie tylko sportowo, ale i finansowo.
Najgorętszym tematem ostatnich dni był jednak transfer Arkadiusza Milika. Jeszcze niedawno Ajax Amsterdam twardo stał na stanowisku, że nie sprzeda swojego najlepszego strzelca, który całkiem dobrze zaprezentował się na Euro. Jednak jak się okazuje wszystko jest kwestią ceny – kiedy działacze z Holandii usłyszeli od Napoli kwotę 32 milionów euro (która wraz z bonusami może wzrosnąć do 35 milionów) – nie mogli przejść obok tej oferty obojętnie i uczynili Arka najdroższym polskim piłkarzem w historii, najdroższym sprzedanym zawodnikiem Ajaxu i drugim najdrożej wytransferowanym graczem z Eredivisie (po Memphisie Depayu).
Euro „oknem na świat”
Jednak nie tylko transferami gigantów żyją zakłady bukmacherskie nad Wisłą. Jest jeszcze kilku piłkarzy, którzy albo zmienili kluby za dużo mniejsze pieniądze, albo ich rozmowy w sprawie transferu w momencie pisania tego artykułu są bardzo mocno zaawansowane.
Bardzo głośno zrobiło się między innymi o zainteresowaniu młodym Bartoszem Kapustką, jednym z objawień turnieju we Francji. Obecnie zakłady bukmacherskie dają największe prawdopodobieństwo jego przenosinom do Anglii, a konkretnie do sensacyjnego mistrza kraju z zeszłego sezonu – Leicester City. Ponoć „Lisy” wyłożyły już na stół 5,5 miliona euro (plus ewentualne bonusy), co uczyniłoby 19-latka najdroższym transferem z polskiej Ekstraklasy.
Mniej konkretne oferty spływają również do takich piłkarzy jak Kamil Grosicki (podobno był już prawie dogadany z Evertonem, ale na drodze stanęła zbyt duża liczba menedżerów chcących brać udział w transferze), Michał Pazdan (mówiło się o zainteresowaniu FSV Mainz, Pescary, a nawet samej Barcelony!) czy Krzysztof Mączyński (Girondins Bordeaux i Chievo Verona). Póki co jednak najbardziej skuteczny okazał się menedżer piłkarza, który na Euro… nie zagrał ani minuty. Mowa o Karolu Linettym, który związał się z Sampdorią Genua. Kwota transferu opiewała na ok. 3 miliony euro, z możliwością wzrośnięcia za dobre występy do 4 milionów.
Nie ma wątpliwości, że turniej Euro 2016 we Francji przyniósł rozgłos lub potwierdzenie klasy kilku polskim zawodnikom. Dla wielu z nich impreza ta była ostatnim, niezbędnym elementem, do wypłynięcia na szerokie, piłkarskie wody. Pozostaje więc życzyć wszystkiego najlepszego naszym kadrowiczom w nowych klubach – dużo występów, goli i jak najlepszej formy!