Poniedziałkowa porażka Lecha Poznań w finale Pucharu Polski zdecydowanie utrudniła drużynie trenera Jana Urbana walkę o europejskie puchary. W zasadzie, to piłkarze sobie ją utrudnili i teraz, by uratować resztki sezonu muszą wygrać we wszystkich trzech pozostałych spotkaniach i liczyć na korzystne wyniki innych zespołów – Jeżeli wygramy wszystkie trzy mecze ligowe, to też nie będziemy stuprocentowo pewni, że zagramy w europejskich pucharach. Ten sezon jest dla nas naprawdę trudny i mam nadzieję, że jak najszybciej odmienimy swoją sytuację. Będziemy robili, co w naszej mocy, ale nie jesteśmy maszynami i nawet tych trzech wygranych nie możemy obiecywać. Póki jednak będzie nadzieja na puchary, będziemy walczyli z całych sił – zapewnia bośniacki bramkarz Kolejorza.
Zespół mistrzów Polski nie prezentował się gorzej na tle Legii na Stadionie Narodowym. Niestety, drugi rok z rzędu po dobrej pierwszej połowie nadeszły krytyczne trzy kwadranse, o których kibole Lecha chcieliby zapomnieć jak najszybciej. Rok temu szanse w pierwszej połowie miał Łukasz Trałka uderzając w poprzeczkę, a tym razem w jego ślady poszedł Szymon Pawłowski, gdy piłka po jego strzale odbiła się od słupka Arkadiusza Malarza – Legia być może częściej miała piłkę w środkowej strefie boiska, ale to my mieliśmy lepsze sytuacje. Piłka jest jednak okrutna – my nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a Legia swoją okazję już tak. Legia to dobry i doświadczony zespół, który jednak wykorzystuje każdy błąd, dzisiaj to pokazała. Gdy się z nią gra, szczególnie w finale Pucharu Polski, to trzeba błędy ograniczyć do minimum. Ale one się zdarzają, taka jest piłka. Bardzo mi zależało na tym, żebyśmy zdobyli Puchar Polski. Starałem się podpowiadać kolegom, jak mają się ustawiać na boisku i udawało nam się powstrzymywać Legię. Bramka dla niej była przypadkowa – powiedział po meczu podłamany „Jasiu”.