Trener Andrzej Dawidziuk, który w sztabie Jana Urbana odpowiedzialny jest za pracę z bramkarzami przed rozpoczęciem obecnego sezonu ma do dyspozycji dwóch klasowych zawodników, a miejsce w bramce tylko jedno. – Jasmin Burić obronił swoją pozycję i rozpoczął rozgrywki między słupkami. Na pewno sytuacja Matusa trochę mu pokrzyżowała plany, bo chciał się włączyć do rywalizacji. Myślę, że w okresie przygotowawczym, kiedy ta walka była na najwyższym poziomie to Matus pokazał, że sprostał oczekiwaniom i będzie bardzo dużym konkurentem dla Jasmina. Oczywiście żałujemy tej kontuzji, ponieważ dziś zamiast być blisko zespołu musi wracać do zdrowia – komentuje trener Dawidziuk. –Matus jest już w ostatnim etapie pracy indywidualnej i w najbliższym czasie wróci do pracy z drużyną. Wszystko przebiega zgodnie z planem jeśli mowa o rehabilitacji i pracy z fizjoterapeutą. Staramy się go wprowadzić tak, by jak najmniej stracił, bo wiadomo, że uraz barku wyklucza go z trenowania elementów czysto bramkarskich. Chcemy, by ta absencja odcisnęła jak najmniejsze piętno na jego formie sportowej – podsumowuje szkoleniowiec golkiperów Lecha.
Trener Dawidziuk nie jest zwolennikiem rotacji w bramce, dlatego też po przegranej rywalizacji Putnockiemu może być trudno stanąć między słupkami Kolejorza. – Wiadomo, że meczów jest mniej, ale swoją szansę Matus na pewno otrzyma, bo po to przyszedł do klubu i na pewno w tym okresie przedsezonowym potwierdził, że jest gotowy grać dla Lecha – komentuje. – Nie jestem zwolennikiem rotacji na pozycji bramkarza, ale też jej nie wykluczam. Nie chcę zmieniać nic między słupkami tylko po to by zmienić – wolę zmieniać wtedy kiedy zajdzie taka konieczność . Na pewno, nie odbywa się to na zasadzie „byle do jednego błędu”, kiedy to jedna mylna interwencja przekreśla szansę zawodnika na grę w następnym meczu. Chcę, aby bramkarz przede wszystkim czuł zaufanie – deklaruje trener Dawidziuk.
W pierwszym ligowym meczu we Wrocławiu w bramce Kolejorza stanął Jasmin Burić, który mimo bezbramkowego remisu uratował Lecha w kliku groźnych sytuacjach. – Jasiu miał praktycznie tylko dwie interwencje – pod koniec pierwszej połowy uratował nas przed stratą bramki, a także w samej końcówce meczu, kiedy to zmuszony został do absolutnie największego wysiłku. Pozostała część spotkania polegała na tym, że był on pod grą cały czas, by mogli przez niego koledzy przegrać akcję. Wymaga to od bramkarza przede wszystkim wysokiej koncentracji. Taki golkiper czuje też wtedy, że jest potrzebny drużynie i jest jego ważnym ogniwem. Stąd też właśnie ta moja idea, by jednak nie rotować, a zaufać bramkarzowi. – podsumowuje rozmowę o sytuacji w bramce Lecha trener Andrzej Dawidziuk.
Przed najbliższy meczem z Zagłębiem wydawać się może, że niezagrożonym numerem jeden między słupkami jest Jasmin Burić. Kto jednak zajmie miejsce na ławce rezerwowych – powracający do pełni sił Matus Putnocky czy też młody Miłosz Mleczko? O tym, przekonamy się już w niedzielę.