W 9. kolejce Lotto Ekstraklasy Lech Poznań prowadzony przez trenera Nenada Bjelice poległ na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Lechici najpierw stracili prowadzenie, a następnie po feralnej bramce w ostatnich minutach spotkania dali sobie wyszarpać nawet jeden punkt. Nie można narzekać jednak na styl gry Kolejorza, podopieczni chorwackiego szkoleniowca nie odpuszczali, a zdaniem ekspertów to właśnie Lech bardziej zasłużył na zwycięstwo. Oto jak oceniamy występ poszczególnych lechitów:
Średnia drużyny: 6,15
Lechita meczu: Makuszewski (8)
Burić (5)
Przy stracie bramki miał dwie możliwości: wyjść z bramki i próbować łapać piłkę lecącą na piąty metr, albo zostać w bramce i liczyć na to, że koledzy nie popełnią błędu w defensywie. Niestety zawiódł Tamas Kadar pilnujący Paixao i sam Burić nie mógł zbyt wiele zaradzić, choć pierwszy strzał wybronił. Przy bramce samobójczej był bez szans
Kędziora (5)
Zadziorny i waleczny, choć wciąż tęsknimy za jego perfekcyjnymi dośrodkowaniami. W drugiej połowie nieco przysnął w 87. minucie, gdy nie upilnował Peszko. W efekcie były lechita dośrodkował i padł gol.
Wilusz (5)
W pierwszej jedenastce zameldował się na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem w obliczu kontuzji Paulusa Arajuuriego. Nie najgorszy występ 27- letniego Wrocławianina przeszedłby bez echa, gdyby nie wypadek w 87. minucie. Dowiedzieliśmy się, że pech Macieja Wilusza nie opuszcza, niczym uśmiech twarz Abdula Azziza Tetteha. Gol samobójczy był niczym przy fenomenalnej asyście do napastnika Olimpii Grudziądz ze sparingu, lecz i tym razem konto stopera Kolejorza zostało obciążone.
Nielsen (6)
Dobry występ Duńczyka. Spokój, opanowanie, koncentracja, jeszcze tylko doda coś od siebie w rozegraniu i mamy całkiem niezłego obrońcę. Bez fajerwerków, ale stabilny poziom.
Kadar (4)
Europejskie wojaże w poszukiwaniu nowego pracodawcy nie pomogły węgierskiemu obrońcy. Prawdopodobnie ktoś podmienił Kadara jeszcze w Tuluzie tuż po zakończeniu ostatniego meczu Madziarów na Euro 2016. Żółta kartka i fatalne zachowanie Węgra przy bramce Paixao. A było już tak pięknie…
Tetteh (7)
Jak zdążył nas przyzwyczaić, jest stabilnym punktem środkowej formacji Lecha. Ghańczyk dobrze wykorzystywał swoje możliwości fizyczne. Razem z Łukaszem Trałką skutecznie wyłączyli z gry Rafała Wolskiego i powstrzymywali Milosa Krasicia. Swoją siłą i umiejętnością zastawienia się przypomina Manuela Arboledę.
Trałka (7)
Dwójka środkowych pomocników Trałka-Tetteh u trenera Bjelicy wygląda kompletnie inaczej, niż miało to miejsce wcześniej. Tym razem Łukasz Trałka pełni bardziej ofensywne funkcje i miał za zadanie wspierać swoich kolegów podczas kontr. Kapitan Lecha często zapędzał się pod pole karne Lechii. Skuteczny w odbiorze i przydatny w ofensywie. Wykreował fantastyczną okazję w 70 minucie.
Makuszewski (8)
Piękna asysta,dzięki której pierwszy gol jest całkowicie jego zasługą. W drugiej połowie potwierdził dobrą dyspozycję dogrywając do Robaka, lecz ten nie trafił. Najlepszy lechita na placu. Udany mecz przeciwko swojej byłej drużynie powinien być dla niego pozytywnym impulsem.
Gajos (6)
Kolejne przeciętne spotkanie 25-latka. Brakowało kreatywności i polotu. Z boiska zszedł jako pierwszy z lechitów jako mało produktywny w ofensywie.
Pawłowski (6)
W swoim stylu kilka razy szarpnął na lewej stronie, lecz nie stworzył za wiele klarownych okazji. Najbliżej zdobycia bramki był w 71. Minucie, ale jego strzał po długim rogu obronił Milinković-Savić.
Robak (6)
Mimo szybko zdobytego gola, napastnik Lecha nie może być dumny ze swojej postawy. Robak wykorzystał najtrudniejszą sytuacje, lecz zmarnował te najprostsze. Z pewnością postawi drużynie (o ile jeszcze tego nie zrobił w drodze powrotnej do Poznania) wystawną kolację w ramach przeprosin za niewykorzystanie takich stuprocentowych okazji.
Majewski (6)
Zmienił Macieja Gajosa i delikatnie ożywił poczynania Poznańskiej Lokomotywy na połowie Lechii. Oddał dwa groźne strzały i wniósł sporo pomysłu. Dobra zmiana byłego zawodnika Nottingham Forest.
Jevtić (5)
Nie wykazał się niczym nadzwyczajnym poza kilkoma zagraniami na jeden kontakt z Majewskim, albo szarżą na prawej stronie, gdy przedarł się w pole karne. Niestety nic z tego nie wynikło.
Formella (4)
Jedyne co zapadnie mi w pamięć po niedzielnym meczu w wykonaniu Formelli to strzał w „pyry” po dograniu Majewskiego. Kto wie, może chciał dokopnąć do swojej rodzinnej Rumii.
Karol Jaroni