Był wstyd po porażce w Grudziądzu, po porażce w Legnicy, po meczu z Żalgirisem i teraz przyszła kolej na półamatorów z Islandi. Ale…nie zapomnijmy o laniu w Szczecinie w zeszłym sezonie.
Wielu ludziom wydaje się, że my, media musimy być obiektywni w tym, co robimy. I mają rację. Jednak, kiedy widzisz, że klub, z którym masz do czynienia tak naprawdę, na co dzień odpada w taki sposób z europejskich pucharów, to na usta cisną się same niecenzuralne słowa.
„Lech Poznań to MY” i to nie ja powinnam się wstydzić wyjść z domu z barwach, a ci, co biegali wczoraj po boisku. Dzień po jest mi wstyd za nich jeszcze bardziej, niż zaraz po meczu. „Co wy robicie, wy Nasze barwy hańbicie” To zdanie to zdecydowanie za mało. Już w zeszłym sezonie wstydziłam się spojrzeć w oczy znajomym z innych części kraju. Ile można słuchać wyzwisk i ironicznych komentarzy pod kątem „swojej” drużyny?
Jest piątek, przed nami kolejny mecz. Tym razem z Lechią, w niedzielę, a ja najchętniej przez kilka miesięcy nie wychodziłabym z domu. Podejrzewam, że jest mi wstyd za tę porażkę bardziej niż, niektórym piłkarzom. Nie wiem, czy istnieje coś, co zmazałoby plamę po tegorocznym występie w europejskich pucharach. Wygrana z Legią na ich terenie? W tej chwili nie ma nawet co marzyć o remisie, bo taką grą, to my będziemy walczyć…, ale o utrzymanie w naszej lidze. Wtedy dopiero byłby wstyd…., jednak na pewno nie większy niż 7. sierpnia o godzinie 20:45
Wszyscy chcą zmiany trenera i wydaje się, że jest to nieuniknione. Jednak należy się zastanowić, co zrobimy, jeśli przyjdzie ktoś gorszy? Ktoś, kto będzie walczył o wspomniane utrzymanie?
Przed piłkarzami, jak i trenerem – może tym starym, a może wkrótce nowym, mnóstwo pracy. Zarówno tej fizycznej, ale i psychicznej. Ja jednak mam nadzieję, że im się to uda. Może nie od razu, ale krok po kroku. Trudno będzie odbudować zaufanie kibiców, jak i dziennikarzy, ale ciężką pracą na boisku, a przede wszystkim wynikami da się zrobić wszystko.
Ja osobiście mam nadzieję, że czwartkowy wieczór już się w tym sezonie nie powtórzy i teraz będzie lepiej, bo przecież gorzej być nie może. Z Kotła posypało się dziś wiele niemiłych (delikatnie powiedziane) słów, ale ja w nich wierzę. Możecie mnie teraz zmieszać z błotem i pomyśleć „co to za kibic?”, ale przecież nadzieja umiera ostatnia. A ja z optymizmem będę patrzeć w przyszłość i mieć nadzieję, że w maju na Stadionie Narodowym Hubert Wołąkiewicz podniesie Puchar Polski, a w czerwcu na Starym Rynku drużyna odbierze medale. Jakie? Najlepiej złote.