Na powrót Dimy Injaca w barwach Lecha trzeba było czekać ponad 500 dni, a wszystko spowodowane kontuzją, z którą zmagał się Serb – Miałem zaległości treningowe, ale cieszę się, że już wróciłem na boisko. Nie myślałem, że będzie to tak długo trwało.
W meczu z Ruchem Injac opuścił boisko po niecałej godzinie gry – Może taki był zamysł taktyczny. Trener wiedział, że nie grałem meczu przez cały rok. Jestem zadowolony ze swojej postawy po roku przerwy, ale dla mnie najważniejsze jest to, że jestem zdrowy. Walczę cały czas na treningu, żeby grać. Cieszę się przede wszystkim, że wygraliśmy i przed przerwą kadrową mamy dobre nastroje.
W sobotę kontuzji doznał Hubert Wołąkiewicz, który nie zagra już do końca sezonu i Mariusz Rumak będzie musiał jakoś na nowo zestawić defensywę – Teraz mamy niesamowitego pecha. Pare obrońców jest kontuzjowanych. Jest to dla nas ciężka sytuacja. Dwa razy zagrałem już na obronie, ale to nie jest moja pozycja. Do meczu mamy jeszcze trochę czasu i zobaczymy co trenerzy wymyślą.
Po pechowym meczu z Legnicy humory w poznańskiej szatni nie dopisywały – Była trudna sytuacja, ale porozmawialiśmy sobie w szatni i myślę, że zrealizowaliśmy to w najlepszy sposób, bo wygraliśmy to spotkanie. Po meczu pucharowym było dla nas bardzo ważne, żeby się przełamać i to nam się udało.
Wyniki w ostatnich ligowych meczach wcale nie są takie złe i jak przyznaje Dima, najważniejszym cele są europejskie puchary – Najważniejszym celem są europejskie puchary, a ekstraklasa jest jedyną drogą do tego. Bardzo żałujemy, ale mamy nadzieję, że znajdziemy się tam poprzez ligę i zajęcie pierwszego miejsca.– kończy Injac