Wczorajszy mecz w wykonaniu Lecha okazał się nie tylko nudny, ale i chaotyczny. „Kolejorz” nie potrafił po raz kolejny przełamać się i strzelić gola rywalom. Co na ten temat uważa trener, mieliśmy już okazję usłyszeć. Jednak co o tej sytuacji myślą sami piłkarze?
Od dłuższego czasu Lech ma problem ze zdobywaniem bramek. Rudenv się zaciął, a pozostali zawodnicy próbują, ale i to nie przynosi rezultatów. A jak wiadomo bez bramek nie ma zwycięstw i jest dużym problemem „Kolejorza” pod koniec rundy. – Wiadomo, że coś jest nie tak, bo nie możemy strzelić gola. Niemożliwym jest wygrać, kiedy nie trafia się do siatki. Nie umiem jednak wytłumaczyć tej sytuacji. Może nie mamy szczęścia, a może przyczyna jest inna – próbował wyjaśnić Kriwiec.
Na szczęście dla Lecha teraz kończy się dopiero runda, a nie cały sezon i „niebiesko-biali” będą jeszcze mieli szansę na wiosnę ruszyć pełną parą i zacząć grać lepiej, niż we wczorajszym meczu z Widzewem. -To nie jest tak, że od razu wypalimy z formą. Moim zdaniem, trzeba ciężko pracować, by wrócić do wcześniejszej dyspozycji. Nie chcę nic mówić o Widzewie. To my zagraliśmy bardzo pasywnie i zabrakło nam pressingu blisko bramki przeciwnika. Mam nadzieję, że efekty treningów w końcu przyjdą, bo zarówno ja, jak i zespół, nie możemy strzelić gola – mówił zawodnik.
Zostały jeszcze dwa spotkania i możliwość zdobycia 6 punktów. – Pozostałem dwa mecze musimy wygrać, ale nie mówiąc o samym zwycięstwie, tylko prezentując się o wiele lepiej. Jesteśmy zdenerwowani. Widać to na boisku i w szatni oraz na trybunach. Może czasem jednak jest potrzebny taki moment, że trzeba pocierpieć – zakończył Kriwiec.
Jednym z nielicznych piłkarzy, który miał szansę na zdobycie gola był Kamiński. Jednak i on nie pokonał Mielcarza. – Miałem też swoją sytuację i przyznam szczerze, że myślałem już, że piłka jest w bramce, ale Mielcarz jakoś jeszcze ją wybił, co troszkę mnie podłamało – powiedział młody piłkarz.
Pytany o problem ze strzelaniem goli, także nie potrafił znaleźć przyczyny. – Trudno cokolwiek powiedzieć. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie jakieś sytuacje. Mogliśmy coś strzelić, ale się nie udało. Potem Widzew strzelił bramkę… Trudno jest mi powiedzieć, z czego wynika nasza niemoc strzelecka – mówił.
P meczu zarówno trener, jak i piłkarze dugo nie wychodzili z szatni.- W szatni po meczu siedzieliśmy sami. Musieliśmy sobie porozmawiać we własnym gronie. Musimy teraz udowodnić, że te ostatnie mecze, to nic innego, jak zwykły pech. Zobaczymy, co trener będzie nam mówił w najbliższym tygodniu – zakończył.