Lech Poznań przegrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała 4:1. Już od początku spotkania lechici niepewnie weszli w mecz. Wykorzystali to gospodarze, którzy w 17. minucie wyszli na prowadzenie. Cały dramat rozegrał się w drugiej odsłonie meczu. Lech zdołał wyrównać, by dwie minuty później znowu przegrywać. Piłkarze ruszyli do przodu niespecjalnie zabezpieczając tyły i to się nie opłaciło. W ostatnich dziesięciu minutach Lech stracił jeszcze dwie bramki.
Początek meczu to przede wszystkim wielka niepewność w wykonaniu podopiecznych trenera Urbana. Piłkarze Lecha wyszli, zobaczyli na samym początku cofnięte Podbeskidzie, które jakby czekało na wykonanie wyroku. Lechici podeszli do meczu niechętnie bez przekonania. W szeregi Lecha wkradało się wiele niedokładności, piłki często lądowały na trybunach , bądź pod nogami przeciwnika.
W 17. minucie na prowadzenie wyszło Podbeskidzie, które wyczuło, że Lech nie wszedł dobrze w mecz. Błąd przy bramce popełnił Wilusz, który posłał piłka wprost do Chmiela, który podał do Dejmana. Zawodnik gospodarzy mając przed sobą tylko Buricia zdecydował się na podcinkę i tym samym pokonał golkipera Lecha.
Po bramce Podbeskidzie poczuło krew. To właśnie gospodarze zaczęli przeważać i stwarzać coraz więcej dogodnych sytuacji. Lech jakby oniemiał, nie miał pomysłu na grę, a co gorsza nadal zdarzały się bardzo głupie straty w wykonaniu rozgrywających „Kolejorza”.
Pierwszą dogodną sytuację lechici mieli dopiero w 30. minucie. Bardzo dobrym crossowym podaniem popisał się Kadar, który zagrał w okolice pola karnego do młodego Kownackiego. Ten z pierwszej piłki odegrał do Jevticia, który nie miał możliwości poszukania swojej lepszej nogi i z 16. metra oddał strzał prawą nogą. Piłka niestety powędrowała w trybuny.
Lech w drugiej połowie trochę przycisnął. W 62. minucie podopieczni trenera Urbana zdołali wyrównać. Kadar zagrał do Jevticia i od razu ruszył na wolne pole na skrzydło. Tam otrzymał piłkę zwrotną od Jevticia i dośrodkował w pole karne. Tam piłkę „klępnąć” musiał tylko Kownacki.
Dwie minuty później kolejny raz piłkę z bramki musiał wyciągać Burić. Przy rzucie rożnym Gajosowi urwał się Sokołowski i skierował piłkę do bramki.
Po tej bramce zaczęło się wielkie gromienie Lecha, chociaż kilka chwil później Lech mógł wyrównać, ale piłkę z linii bramkowej wybiła Sokołowski.
W ostatnich dziesięciu minutach „Kolejorz” stracił dwie bramki. Trener Urban zaryzykował i zaczął grać trzema obrońcami i niestety to się nie sprawdziło. Podbeskidzie perfekcyjnie rozpracowało blok defensywny Lecha i dwa razy dobiło gości. Najpierw w 80. minucie Szczepaniak, za którym nie nadążył Wilusz, a później Kowalski, który również osamotniony wpisał się na listę strzelców.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – LECH POZNAŃ 4:1
Bramki: 17’ Demjan, 64’ Sokołowski, 80. Szczepaniak, 88. Kowalski; 62’ Kownacki
Żółte kartki: Mójta – Arajuuri, Jevtić, Pawłowski
PODBESKIDZIE: Zubas – Sokołowski, Piacek, Baranowski, Mójta – Deja – Szczepaniak <85. Karnowski>, Możdżeń – Kowalski <89. Wierietiło>, Chmiel – Demjan <79. Stefanik>
LECH:Burić – Kędziora, Wilusz, Arajuuri, Kadar – Tetteh, Gajos – Sisi, Jevtić <68. Kamiński>, Pawłowski – Nicki Bille <25. Kownacki>