Spotkanie, w którym gra drużyna z czołówki w tabeli i drużyna, która zajmuje jedenaste miejsce teoretycznie nie powinno być trudne, ale jak się dzisiaj okazało tylko teoretycznie. Podbeskidzie, które nie walczyło w zasadzie o nic, było bardzo trudnym rywalem. Lechici musieli się więc bardzo postarać, żeby wywalczyć trzy punkty. Na szczęście udało się utrzymać dobrą passę zwycięstw, dzięki zwycięstwu 1:0.
Mecz rozpoczęli Lechici i od razu ruszyli na połowę Podbeskidzia. Długie podanie Wojtkowiaka do Ubiparipa wbiegającego w pole karne zostało niestety zablokowane przez jednego z obrońców drużyny gości. Piłka powędrowała w pole karne Poznaniaków i już w 4. minucie musiał interweniować Buric. Na szczęście poradził sobie bez problemu.
W 10. minucie zrobiło się zamieszanie pod bramką golkipera Lecha, a próbujący zablokować strzał Murawski został przewrócony przez Sachę. Sędzia nie odgwizdał jednak faulu, a chwilę później „Kolejorz” mógł stworzyć sobie dogodną sytuację do strzelenia bramki. Niestety Tonew, któremu udało minąć się 3 zawodników Podbeskidzia nie miał komu oddać piłki. Ostatecznie zdecydował się na dośrodkowanie do Możdżenia, ale było ono zbyt niedokładne i futbolówka opuściła boisko. Swojej szansy w 16. minucie nie wykorzystał też Ubiparip, który oddał strzał, ale wprost w bramkarza. Bąk na raty, ale złapał piłkę.
Bardzo bliski strzelenia gola był Rudnev, który w 20. minucie meczu wbiegał z piłką w pole karne i w sytuacji sam na sam z bramkarzem został zatrzymany przez golkipera zespołu gości, któremu próbował zagrozić także Ślusarski. Jednak jego uderzenie z dystansu było bardzo niecelne. „Ślusarz” mógł też pokonać Bąka w 32. minucie, kiedy wbiegał w pole karne Podbeskidzia, jednak zbyt późno zdecydował się na podanie i futbolówkę przejęli goście. Chwilę później z dystansu uderzał Injac, ale piłka poszybowała nad bramką.
Jak na zespół, który nie gra o nic, Podbeskidzie nie było w pierwszej połowie łatwym przeciwnikiem. „Kolejorz” kilkakrotnie stwarzał sobie sytuacje podbramkowe, ale żadnej nie potrafił wykorzystać do końca. Za każdym razem brakowało kogoś, kto wykończy akcję, ale uderzenia Poznaniaków były blokowane przez defensywę gości. W 41. minucie z boku pola karnego dośrodkowywał Tonew. Bielszczanie szybko jednak wybili futbolówkę. Na kilka minut przed końcem pierwszej części meczu Lechici zepchnęli Podbeskidzie pod własną bramkę i naprawdę niewiele brakowało, żeby strzelili gola. Niestety zabrakło trochę szczęścia i po raz kolejny dokładności.
Drugą połowę Lech rozpoczął równie walecznie jak pierwszą i tak samo jak w pierwszej żadna sytuacja nie miała odpowiedniego wykończenia. Najpierw uderzał Tonew, ale posłał piłkę obok bramki, a chwilę później sam na sam z Bąkiem znalazł się kolejny raz dzisiaj Rudnev. Obie sytuacje bez bramki.
W 55. minucie z dystansu wprost w golkipera gości kopnął futbolówkę Vojo, a dwie minuty później bardzo dobrą okazję zmarnował Rudenv. Ustawiony tuż przed bramką Podbeskidzia Łotysz dostał piłkę pod nogi i zamiast wykorzystać sytuację, że Bąk wyszedł z bramki przestrzelił ją.
Na boisku pojawiło się coraz więcej nerwowości. W 66. minucie z kilkudziesięciu metrów strzał oddał Tonew, ale piłka odbiła się od bramkarza. Jeden z Lechitów próbował ja jeszcze dobić, ale bezskutecznie. Mimo, że Bąk musiał coraz częściej interweniować, to jednak radził sobie ze strzałami Poznaniaków bez większych problemów, a zadanie ułatwiała mu obrona. Defensorzy Podbeskidzia świetnie blokowali uderzenia Lecha. A w 72. minucie mało brakowało, żeby pokonali Buricia. Ten jednak świetnie wyciągnął piłkę uderzoną dokładnie w światło bramki.
Mimo, że druga część spotkania toczyła się w szybszym tempie, to Lechici mimo, że częściej znajdowali się przy piłce i próbowali strzelać na bramkę Podbeskidzia, to jednak za każdym razem czegoś brakowało. Najbliżej gola znalazł się Rudnev w 82. minucie, który piłkę uderzył plecami po dośrodkowaniu w pole karne Ubiparipa. Futbolówka nieznacznie minęła bramkę.
W 86. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Poznaniaków i gooooool! Rudenv tym razem pewnie pokonał Bąka. Końcówka drugiej połowy okazała się bardzo emocjonująca. Szczególnie, że Bielszczanie nie mieli zamiaru odpuścić i w chwilę po stracie gola sprawili, że poznański golkiper musiał mocno się postarać, żeby nie wpuścić gola. Piłka z rzutu rożnego trafiła bowiem w pole karne, gdzie Buric piąstkował, ale ta znów wróciła w jego stronę. Ostatecznie futbolówka opuściła boisko. A po chwili golkiper „Kolejorza” znów musiał się mocno nagimnastykować. Na raty łapał piłkę w niesamowitym zamieszaniu w polu karnym. Na szczęście Lechowi udało się nie stracić bramki, a sędzia chwilę później odgwizdał koniec meczu. Lech po raz kolejny może dopisać zwycięstwo na swoim koncie po wygranej 1:0 nad Podbeskidziem.
LECH POZNAŃ – PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 1:0
BRAMKA: `86 Rudnev (k)
Żółte kartki: Łatka, Bąk
Lech Poznań: Burić – Możdżeń, Kamiński, Wojtkowiak, Henriquez (92. Wołąkiewicz) – Tonw (67. Kikut), Murawski, Injac, Ubiparip – Ślusarski (92. Dewniak), Rudnev
Podbeskidzie Bielsko Biała: Bąk – Sokołowski, Sourek, Konieczny (28. Byrtek), Król – Sacha (74.Ziajka), Nather, Łatka, Cohen, Patejuk – Demjan (59. Malinowski)
widzów: 27 184