Marcin Robak opowiedział nam jak czuje się w roli jokera w kadrze Nenada Bjelicy, o przygodzie w Turcji, nieudanej wyprawie do Chin i o kulisach przejścia z Pogoni do Lecha.
Na półmetku rozgrywek jesteście na piątym miejscu w tabeli. Czy na obecną chwilę odzwierciedla to waszą dyspozycję?
Przede wszystkim cieszymy się z tego, że wygrywamy ostatnie mecze. Graliśmy różnie, nie mogliśmy złapać serii zwycięstw i raz byliśmy na ósmym miejscu, raz na dziesiątym, dlatego cieszę się, że ostatnie mecze były wygrane. Jesteśmy na piątej pozycji, ale jeśli będziemy grać tak jak w poprzednich spotkaniach, to przed przerwą zimową możemy wskoczyć na podium.
Gdyby nie strata punktów ze Śląskiem Wrocław na początku sezonu czy później w Niecieczy mogłoby być znacznie lepiej patrząc na to, z jakimi rywalami przyjdzie wam się teraz mierzyć.
Wydaje mi się, że nie można powiedzieć, że mecz ze Śląskiem to stracone punkty. Było to pierwsze spotkanie w nowym sezonie. Bardziej szkoda punktów straconych z Lechią Gdańsk, czy Legią Warszawa. Mimo że to tylko jeden punkt, ale jeden punkt tu, drugi tu i byłyby dwa, trzy oczka więcej i już byśmy byli blisko Jagielloni, która ma trzydzieści trzy punkty.
To dopiero połowa sezonu, a ty na koncie masz już dziesięć bramek. Korona Króla Strzelców jest w twoim zasięgu?
Podchodzę do każdego meczu tak, jakbym miał zero bramek. Dążę do tego, żeby w każdym spotkaniu strzelić gola. Nie zawsze się to udaje, ale na pewno cieszy mnie to, że jestem aktualnie liderem. Przed nami jeszcze dwadzieścia meczów, więc daleka droga do tego, by osiągnąć wynik, który dałby mi zwycięstwo w tej klasyfikacji.
Czujesz się jokerem Nenada Bjelicy? Czy grasz od pierwszych minut, czy wejdziesz z ławki to często pada gol
Akurat cztery przedostatnie mecze były takie, że wchodziłem z ławki i strzelałem bramki. Nie zawsze tak będzie, ale cieszę się z tego, że mimo iż nie zaczynam meczu w podstawowym składzie, potrafię znaleźć drogę do strzelenia kolejnego gola.
Z dziesięciu bramek aż pięć zdobyłeś z rzutów karnych. Masz jakiś patent na „jedenastki”? Karny to nie zawsze gol.
Nie zastanawiam się nad tym. Jest kolejny mecz, to nie czekam na to, czy będzie karny, czy nie. Jeśli sędzia go dyktuje, to się cieszę, że mogę go wykonywać. Trzeba wtedy się skoncentrować, żeby pokonać bramkarza. Akurat w ostatnich meczach miałem sposób i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach, jeśli będzie podyktowany rzut karny też uda mi się go wykorzystać.
Od początku byłeś wyznaczany do strzelania „jedenastek”?
Na każdy mecz jest wyznaczonych dwóch zawodników. Mogą również strzelać Darko Jevtić, Maciej Gajos czy Radek Majewski.
W trzech ostatnich meczach strzeliliście dziesięć bramek nie tracąc ani jednej. Niemoc strzelecką z początku sezonu macie już za sobą?
Początek był ciężki. Napastnicy nie strzelali, to drużyna nie mogła wygrać. Teraz mecze pokazują, że jak nawet my nie strzelamy, to pomocnicy potrafią zdobyć gola. W początkowej fazie sezonu tego nam brakowało, ale nawet ostatni mecz to pokazał; Darko Jevtić otworzył wynik i od razu inaczej się grało, a po moim wejściu padły kolejne bramki. W pojedynkach na początku rozgrywek brakowało tego, bo nawet obrońcy, którzy potrafią zdobywać bramki ze stałych fragmentów gry też nie strzelali, ale jeśli drużyna nie wygrywa i nie zdobywa goli, to najbardziej odbija się to na napastnikach.
Ty strzelasz gola za golem, swoje trafienia dokłada też Dawid Kownacki. Macie jakiś zakład, kto więcej razy trafi do siatki?
Nie mamy. Dawid akurat też miał ciężki moment, bo od paru miesięcy nie strzelał goli. Dostał szansę i się odblokował. Patrzyliśmy na to, by przede wszystkim jemu pomóc, bo jak się nie strzela przez parę miesięcy, to znika pewność siebie. Dobrze, że w meczach, w których grał od początku potrafił znaleźć drogę do bramki. W reprezentacji młodzieżowej też trafił do siatki, więc ostatni okres jest dla niego dobry i na pewno pomoże mu to w tym, by być w jeszcze lepszej formie.
Ale póki co, nie gracie na dwóch napastników
Trener preferuje grę z jednym napastnikiem i wszyscy rywalizujemy między sobą o pierwszy skład. W poprzednich spotkaniach grał Dawid, ale zobaczymy co będzie w następnych. Jak jest zdrowa rywalizacja, to to na pewno pomaga. Każdy chciałby grać od pierwszej minuty, jednak nie zawsze tak musi być.
Na początku tego sezonu kibice również nie byli zadowoleni z postawy napastników, co dało się odczuć po okrzykach z trybun
To było odpowiedzią na poprzedni sezon, ponieważ nie graliśmy tak, jak kibice by sobie tego życzyli. Napastnicy w tamtym sezonie nie strzelali za dużo bramek, dlatego do początku sezonu zaczęło się wołanie o nowego napastnika, bo dla Kaspra Hamalainena to nie była nominalna pozycja. Strzelił kilkanaście bramek w całym sezonie, ale taka była reakcja kibiców.
Zeszły sezon nie był dla ciebie zbyt udany, przytrafiła ci się poważna kontuzja. Pojawiła się chwila zwątpienia, żeby powiedzieć sobie dość?
Nie, to była moja pierwsza poważna kontuzja, więc nie mogłem się w tym wszystkim odnaleźć. Przez swoją całą karierę nie miałem tyle czasu przerwy, więc do klubu przychodziłem tylko na rehabilitację. Był to dla mnie ciężki okres, ale ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że to może być koniec mojego grania. Bardziej się skupiłem na tym, żeby jak najszybciej zacząć trenować. Wytrwałem i po tej kontuzji nie ma śladu.
Debiut w ekstraklasie zaliczyłeś dziesięć lat temu. Jak według ciebie zmieniały się rozgrywki na przestrzeni dekady?
Na pewno gra jest szybsza, zawodnicy również prędzej podejmują decyzje. Tempo gry jest szybsze niż to było dziesięć lat temu i zdecydowanie poziom rozgrywek jest wyższy niż wówczas.
W przeszłości miałeś okazję występować też w Turcji. Początki były obiecujące, ale później było nieco gorzej. Liga turecka nie jest dla ciebie?
Trafiłem do Turcji w trudnym okresie, bo w styczniu. Na koniec sezonu spadliśmy z ligi, więc to nie były miłe chwile. Później klub został ukarany przez FIFE zakazem transferowym, zwodnicy poodchodzili i przyszli młodzi. Rozegrałem sezon w pierwszej lidze i, mimo że miałem jeszcze kontrakt ważny przez dwa lata, to sam poprosiłem o odejście. Przeszedłem do Mersin İdman Yurdu i ten czas, który tam spędziłem, wspominam bardzo miło. Ludzie w Turcji dla piłkarzy obcokrajowców zawsze byli bardzo mili.
Po dobrym sezonie w Pogoni pojawiła się oferta z Chin, którą przyjąłeś, jednak w Azji nie zagrałeś ani jednego meczu.
Przekonał mnie do tego Krzysiek Mączyński, który grał już tam pół roku. Sam nakłaniał mnie bym się nie wahał i, żebym skorzystał z propozycji. Do transferu jednak nie doszło, Chińczycy wycofali się w ostatniej chwili mimo podpisania dokumentów.
W pamiętnym meczu Pogoń-Lech strzeliłeś pięć bramek. Po przyjściu do Poznania były jakieś docinki ze strony kolegów z szatni?
Docinek nie było, ale przy przywitaniu się z Maćkiem Gostomskim popatrzeliśmy się na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Kawały były, to było widać u niego i u mnie uśmiech. Na pewno będę to długo pamiętał, bo na co dzień nie strzela się pięciu bramek w jednym meczu.
To chyba takie twoje największe osiągnięcie do tej pory?
Tak. Fajnie, że udało się strzelić drużynie, która była faworytem tego spotkania i na papierze była zdecydowanie lepsza. Strzelając Lechowi pięć bramek radość musi być duża.
Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na transfer do Kolejorza?
Zdobycie przez Lecha mistrzostwa Polski przekonało mnie, by spróbować gry tutaj. Toczyła się rywalizacja o Ligę Mistrzów i to też mnie skłoniło, by spróbować swoich sił w Poznaniu. Europejskie puchary bardzo mnie nakręciły.
Miałeś okazję trenować pod skrzydłami trenera Jana Urbana, a teraz Nenada Bjelicy. Jak byś porównał warsztat szkoleniowych obu tych trenerów?
Każdy ma swój warsztat treningowy. Jeden preferuje więcej gierek, a drugi robi coś innego. Z trenerem Bjelicą dużo trenujemy z piłką. Rozgrzewka jest krótka, za chwilę ćwiczymy z piłką i jest główny trening, który mija bardzo szybko. Trener Urban nie był tutaj za długo, więc ciężko mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Trenowałem może dwa, trzy miesiące z nim, bo cały czas leczyłem kontuzję.
W czerwcu kończy ci się kontrakt z Kolejorzem. Toczą się już jakieś rozmowy co do jego przedłużenia? Planujesz zakończyć karierę w Poznaniu?
Zobaczymy jak się wszystko ułoży. Na razie skupiam się na tym, by jak najlepiej grać. Do czerwca jest jeszcze trochę czasu i można się na spokojnie nad wszystkim zastanowić.
Rozmawiały Natalia Grygiel i Marta Kicińska