Szymon Pawłowski wraca do pełni zdrowia po zabiegu, któremu poddał się podczas zimowej przerwy w rozgrywkach i w meczu z Jagiellonią spędził na boisku 90 minut.
Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowego meczu wszyscy wiedzieli, że mecz między Lechem, a Jagiellonią będzie niezwykle wyrównany. Na boisku spotkała się drużyna, najlepiej radząca sobie na własnym boisku oraz najlepsza ekipa na wyjazdach – Spodziewaliśmy się ciężkiego spotkania. Jagiellonia cofnęła się na własną połowę, czekała na kontrataki, w czym jest dobra. Próbowaliśmy stworzyć sytuacje bramkowe, ale ciężko było się przebić przez zasieki Jagiellonii. Na szczęście po strzale z dystansu Barry’ego Douglasa wynik się otworzył, za chwilę zdobyliśmy kolejnego gola i zgarnęliśmy trzy punkty – mówił Szymon Pawłowski.
Jagiellonia, która słynie z kontrataków w Poznaniu sobie zbyt dużo nie pograła. Dobrze bronił Maciej Gostomski, a i obrona spisywała się całkiem przyzwoicie – Wiedzieliśmy, że Jagiellonia Białystok nie będzie tutaj grała otwartej piłki. Skoncentrowali się na bronieniu i kontratakowaniu, dlatego musieliśmy się również zabezpieczyć na ewentualne ataki rywala.
Bezbramkowy wynik utrzymywał się przez 85 minut, ale jak przyznaje skrzydłowy, cała drużyna była pewna wygranej – W każdym meczu chcemy zwyciężać. Byliśmy pewni wygranej, co nam się udało. Gramy do końca. Nieważne, czy strzelamy bramkę w pierwszych, czy w ostatnich minutach. Oby tak dalej.