Kończy się pewna era w Lechu. Jakiś czas temu Marek Pogorzelczyk przestał być dyrektorem sportowym, a od 1 listopada prezesem nie będzie już Andrzej Kadziński, który pełnił tę funkcję od dnia, kiedy Lecha przejął Holding Amica.
Andrzej Kadziński swoją funkcję w Lechu pełnił od 30 maja 2006 roku. Od tamtej chwili rozpoczęło się budowanie nowego, silnego Lecha. Trzeba przyznać, że w sporym stopniu to się udało. Najpierw przecież „Kolejorz” zdobył Puchar Polski, później upragnionego majstra, a w międzyczasie były dwie, bardzo ciekawe, przygody z europejskimi pucharami.
Przed kolejnymi sezonami, na gali przestawiającej zawodników, mogliśmy usłyszeć słynne już „idziemy na majstra”. Udało się to po czterech latach prezesowania Kadzińskiego. Ten sukces udało się osiągnąć w sezonie 2009/2010 po 17. latach oczekiwania.
Rok wcześniej udało się zdobyć inne trofeum – Puchar Polski. Również bardzo cenne. Wtedy trenerem był jeszcze Franciszek Smuda, który prowadził Lecha przez pierwsze trzy lata prezesowania Kadzińskiego.
Później, przez niecałe półtora roku był nim Jacek Zieliński, któremu udało się zdobyć wcześniej wspomniane mistrzostwo. Od listopada roku zeszłego, „Kolejorza” prowadzi Hiszpan Jose Mari Bakero, który jednak do tej pory sukcesów z Lechem nie odniósł.
Oprócz trofeów na krajowym podwórku, Lech za kadencji byłego już prezesa, miał dwie, bardzo emocjonujące przygody z Pucharem UEFA i jego późniejszym następcą – Ligą Europejską. W PUEFA, kiedy trenerem był jeszcze Smuda, udało się awansować do III rundy, gdzie Lech odpadł z włoskim Udinese. Wcześniej, jeszcze w kwalifikacjach przy Bułgarskiej niemiłosierne lanie dostał szwajcarski Grasshoppers (6:0), a w bardzo dramatycznych okolicznościach odpadła Austria Wiedeń (gol Murawskiego w doliczonym czasie dogrywki. Awans z grupy zapewniliśmy sobie zwycięstwem na stadionie De Kuijp, gdzie również nie byliśmy faworytem.
Przygoda druga, w LE, była chyba jeszcze ciekawsza. Hat-trick Rudnevsa i remis w w Turynie z Juventusem, zwycięstwo u siebie i kapitalny gol Możdżenia z szejkami z Manchesteru City czy dwie wygrane z Red Bullem Salzburg. Później, wiosną, wygrana ze Sportingiem Braga u siebie, ale wyższa porażka na wyjeździe. Ówczesny Lech był dziełem Jacka Zielińskiego i później – po części – Jose Bakero.
Były też gorsze momenty, jak choćby odpadnięcie w sezonie mistrzowskim z Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola czy zwolnienie Jacka Zielińskiego w momencie, kiedy – wydawało się – klub powoli wychodzi z dołka. Miało to miejsce na trzy dni przed arcyważnym meczem z Manchesterem City.
Prezes odpowiada również po części za transfery. I tutaj były momenty lepsze oraz gorsze. Okienko transferowe, kiedy do klubu przyszli: Robert Lewandowski, Sermi Stilić, Manuel Arboleda oraz Sławomir Peszko, można uznać za niezwykle udane. Transfery Siergiej Kriwca czy Artioma Rudnieva były równie dobre. Ale przyjście do klubu takich zawodników, jak Haris Handzić, Gordan Golik, Jan Zapotoka, Krzysztof Chrapek, Joel Tshibamba chwały nie przynosi.
Po drodze była też sprzedaż Rafała Murawskiego do rosyjskiego Rubinu Kazań. Jedna po półtora roku udało się sprowadzić z powrotem do Poznania byłego kapitana „Poznańskiej Lokomotywy”.
Były (i w sumie nadal występując) problemy ze stadionem. Mimo zakończenia budowy już ponad rok temu, nadal mamy sporo uchybień. Problemy z murawą przejdą chyba do historii klubu. Trawa, na której grają zawodnicy, w ciągu roku zmieniana była pięciokrotnie.
Pięcioletnia przygoda prezesa Kadzińskiego z Lechem była raczej udana. Na krajowym podwórku zostało wygrane wszystko, a i w Europie Lech się pokazał, jako drużyna mogąca osiągnąć wiele. Miejmy nadzieję, że z nowym prezesem będzie równie dobrze, a może i lepiej…