Za nami ligowy klasyk. Lech podejmował u siebie warszawską Legie. Wynik? 1:1. Pierwszy remis stołecznej drużyny i kolejny podopiecznych Mariusza Rumaka. Pytanie pozostaje czy był to wynik sprawiedliwy?
Na zegarze godzina 18. Oba zespoły wychodzą z tunelu na oficjalną prezentację przy ponad 30 tysiącach kibiców. Z głośników rozlegają się pierwsze takty hymnu Kolejorza. Wtedy też ze wszystkich trybun na stadionie leci konfetti i różnego rodzaju serpentyny. Wszystko to w ramach oprawy meczowej kiboli poznańskiej drużyny. Efekt był naprawdę oszałamiający. Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem z powodu „porządków” na murawie. W niedzielę trybuna prasowa pękała w szwach, a wszystko to za sprawą licznego skautingu, który oglądał dwie najlepsze drużyny poprzedniego sezonu.
Jak dało się zauważyć, od samego początku meczu inicjatywę przejęli gospodarze i pierwszy kwadrans należał całkowicie do nich. Na trybunach, nawet tej prasowej co chwilę dało się słyszeć jęk zawodu, bo piłkarze Mariusza Rumaka marnowali szansę za szansą, W pierwszej połowie Wojskowi nie zagrozili ani razu bramce Maćka Gostomskiego i po 45 minutach gry było 0:0.W przerwie na boisku pojawiły się Kolejorz Girls, by podtrzymać gorącą atmosferę jaka panowała tego wieczoru na Bułgarskiej. Po powrocie na murawę obu zespołów emocje sięgnęły zenitu, tym bardziej, że w 47. minucie na prowadzenie wyszli goście. Zamieszanie pod nasza bramką i gol. Tyle dało się zobaczyć, a tak naprawdę usłyszeć na trybunie prasowej. Niektórzy nie zdążyli skomentować sytuacji bramkowej, bo chwilę później ponad 30 tysięcy kiboli oszalało ze szczęścia, gdy Lovrencsics doprowadził do remisu. Obie drużyny miały jeszcze swoje szanse, ale mecz zakończył się remisem. Czy sprawiedliwym? Wydaje się, że tak, chociaż serce podpowiada zupełnie co innego.
Dodatkowo atmosferę podgrzał przyjazd Bartosza Bereszyńskiego do Poznania. Przyjazd, a w sumie powrót tylko w nieco innych okolicznościach. Wiadomo było od dawna jak kibice przywitają Beresia w Poznaniu. Gdy młody poznaniak, a może już warszawiak w 27. minucie pojawił się na murawie Kocioł zaintonował odpowiednie przyśpiewki w kierunku Bereszyńskiego. Cytować nie będę, bo musiałabym wszystko cenzurować. Kto był doskonale wie o czym mówię. Na dodatek, gdy piłkarz był przy piłce dało się słyszeć gwizdy dochodzące z każdego miejsca na stadionie. Obrońca niczym szczególnym nie zachwycił. Dla kibiców Lecha to dobrze, dla tych stołecznych już niekoniecznie. Ex lechita przyznał po meczu, że spodziewał się nieco innego przywitania w Poznaniu – Spędziłem w Poznaniu ponad 20 lat, wróciłem na stare śmieci. Jak zareagowałem na przyjęcie publiczności? Spodziewałem się gorszej reakcji– powiedział po meczu Bereszyński
No ale legionistów zostawmy w spokoju i zajmijmy się lechitami. Mogę dać wszystkie pieniądze na to, że dla Łukasza Teodorczyka był to pierwszy mecz w karierze przy tak pełnych trybunach i tylu kibicach – Przy takich kibicach chce się grać. Takich publiczności w Ekstraklasie jest niewiele. Warto grać w piłkę dla takich meczów – przyznał po meczu. Karol Linetty również nie szczędził komplementów na temat kiboli – Mega atmosfera cieszymy się, że kibice nas tak wspierają. Swoje trzy grosze w tej kwestii wtrącił również Mariusz Rumak – Chciałem podziękować kibicom, którzy stworzyli na trybunach świetne widowisko – tymi słowami zakończył konferencję pomeczową.
Co jeszcze można powiedzieć na temat niedzielnego klasyku? Widowisko było niesamowite, emocje także. Nie pozostaje nic innego jak życzyć obu drużynom jak największej ilości spotkań z takim dopingiem i takimi kibicami. Mam nadzieję, że spotkanie wiosną na Łazienkowskiej również rozgrzeje do czerwoności, ale zakończy się nieco innym rezultatem 😉