Lechici nieoczekiwanie przegrali wczoraj z niżej notowanym Kalju Nomme. Czego zabrakło, by wywieźć stamtąd chociaż remis? – Widziałem ten mecz w samolocie na video i zabrakło nam skuteczności. Przygotowując na dziś analizę tego spotkania mogę powiedzieć, że mieliśmy około 20 sytuacji, w których mogliśmy pokusić się o zdobycie bramki. Przeciwnik miał ich niewiele, ale liczy się to, co wpada. Jesteśmy pewni, że stać nas na więcej. Na szczęście jest mecz rewanżowy i jeżeli wykorzystamy te sytuacje to będzie bardzo dobrze – tłumaczy porażkę szkoleniowiec Kolejorza
Odpowiedzialność za stratę bramki ponosi Maciej Wilusz, który na własnej połowie pozwolił odebrać sobie piłkę – To jest jego zdanie, że on popełnił ten błąd. Ja mu przekażę swoją opinię. Gra obronna nie była naszą mocną stroną, bo przegraliśmy spotkanie, jednak wielu sytuacji rywale sobie nie stworzyli – twierdzi. – Strata każdej bramki to nie jest jeden błąd. Przegrany pojedynek na środku boiska czy wygrany, zapobiegłby bramce. Maciej dobrze asekurował, mógł zrobić wszystko, naprawdę wszystko, ale przeciwnik zabrał mu piłkę i zdobył bramkę. Wcześniej to my mogliśmy strzelić bramkę, kiedy Kownacki atakował, ale bramkarz wybił piłkę na aut.
Trener Mariusz Rumak nadal nie może skorzystać z Łukasza Teodorczyka i nie wiadomo kiedy ten powróci do pełni zdrowia – Po meczu większych urazów nie było, jedynie kilka stłuczeń. Wróciliśmy koło drugiej w nocy i dopiero dziś po treningu będę wiedział czy wszystko jest w porządku. Keita jest już zdrowy i może grać, dziś będę wiedział w jakiej dyspozycji jest Barry Douglas, a Łukasz Teodorczyk nie jest gotowy do gry.
Lech gra teraz co trzy dni. W niedzielę zagra z Piastem Gliwice na inaugurację Ekstraklasy, a już w czwartek czeka go rewanż z estońską ekipą – Im szybciej zagrasz rewanż, tym lepiej. Ci piłkarze naprawdę wkładają dużo serca w pracy by podnosić swoje umjejętności. Widać jakość na treningu i jesteśmy bardzo wkurzeni, że nie mogliśmy nic wczoraj strzelić. Lepiej dla nas, że tak szybk wyjdziemy na boisko i pokażemy na co nas stać – kończy Mariusz Rumak