Lechici wygrali wczoraj pierwszy od czterech miesięcy mecz wyjazdowy. W Krakowie pokonali 2:1 Wisłę po bramce Tomasza Kędziory i Zaura Sadajewa.
Długo musieliśmy czekać na trzy punkty wywalczone na stadionie przeciwnika. Ostatni raz udało im się to w sierpniu w meczu z Lechią – Długo czekaliśmy, ale ważne, że przełamaliśmy niemoc w meczach wyjazdowych. Udało się wygrać, na dodatek na tak gorącym terenie, jakim jest stadion Wisły – powiedział po meczu kapitan Kolejorza.
Początek nie był udany dla lechitów, bo już od 9. minuty musieli gonić wynik – Mieliśmy chyba z pięć sytuacji stuprocentowych, a na Wiśle się to często nie zdarza. Naprawdę byłoby mega smutno, gdybyśmy stąd nie wywieźli punktów po takim meczu. Z jednej strony źle, że straciliśmy tę bramkę, ale z drugiej dobrze, że tak wcześnie, bo dało się odwrócić losy spotkania – przyznaje Trałka.
Wydaje się, że kluczowa była czerwona kartka, którą w 60. minucie otrzymał piłkarz Białej Gwiazdy za faul na Łukaszu Trałce – Szczerze to nie wiem, czy ta kartka była podyktowana zasłużenie czy nie. Taka była decyzja sędziego, dla nas była ona akurat dobra.
Dzięki trzem punktom poznaniakom udało się awansować na 3. miejsce w tabeli i jest spora szansą, że zimę spędzą właśnie na „pudle” – Ja do nie przywiązuję zbyt dużej wagi. Jeszcze dużo grania przed nami, a później jest podział punktów. Cieszy to, że wyszliśmy z tego marazmu, po dobrym meczu z Górnikiem zagraliśmy dobrze z Wisłą i zdobyliśmy punkty. Mam nadzieję, że to jest taki moment przełomowy w naszej grze i to, na czym pracujemy na treningach wreszcie zaskoczy – mówi z nadzieją.
Gdyby lechici wykorzystali swoje szanse, wynik w Krakowie mógłby być znacznie wyższy. Najważniejsze są jednak trzy oczka – Mogliśmy tutaj pokusić się jeszcze o co najmniej jedną bramkę, by spokojnie dograć to do końca – kończy Łukasz Trałka.