Lech Poznań wygrał na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 6:1 i jest o krok od upragnionego tytułu mistrzowskiego. Początek spotkania był trudny dla lechitów. Bowiem już w 4. minucie przegrywali po strzale Nowaka. Stracona bramka pomogła obudzić się piłkarzom Lecha. W 9. minucie wyrównał Pawłowski. Bramka ta zapoczątkowała istny grad goli w wykonaniu „Kolejorza”. Do przerwy podopieczni trenera Skorży schodzili z czterema bramkami na koncie po dwóch bramkach Hamalainena i golu Sadajewa. Gra Lecha w drugiej połowie, pomimo wysokiej przewagi nie zmieniła się. Ataki były tak samo liczne, jednak mniej skuteczne. W drugiej połowie dwa razy udało się pokonać Kasprzika po golach Jevticia. O tytule mistrzowskim zdecyduje ostatni mecz sezonu, który odbędzie się w najbliższą niedzielę na INEA Stadionie. Lech zmierzy się tam z krakowską Wisłą.
Pierwsze minuty nie należały do Lecha. Podopieczni trenera Skorży nie weszli dobrze w mecz i już w 4. minucie Maciej Gostomski musiał wyjmować piłkę z siatki. Bramkę zdobył Nowak, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym i uderzył bezpańską piłkę przed szesnastym metrem. Golkiper „Kolejorza” nie miał szans przy tym strzale.
Lechici nie załamali się i szybka odpowiedź mogła nastąpić niecałe trzy minuty później. Ze stałego fragmentu gry piłkę w pole karne bił Douglas, jednak Kamiński nie zdołał skutecznie zamknąć akcji.
Wyrównać Lechowi udało się w 9. minucie. Na lewym skrzydle piłkę przy nodze miał Hamalainen. Za jego plecami obiegł go Douglas, który od razu otrzymał od Fina podanie. Defensor Lecha zagrał po ziemi do Pawłowskiego, który posłał piłkę po długim rogu.
W 12. minucie „Kolejorz” już wygrywał. Przed polem karnym fantastyczne podanie do Hamalainena posłał Kędziora. Fin przyjął najpierw futbolówkę na klatkę piersiową, a później oddał strzał, którego Kasprzik nie dał rady wybronić.
W 17. minucie bramkarz Górnika kolejny raz musiał wyjmować piłkę z siatki. Z prawego skrzydła piłkę dośrodkował Kownacki. Otrzymał ją Sadajew, ale jego uderzenie wybronił Kasprzik. Jednak wobec dobitki Hamalainena był bezradny.
Lechici urządzili sobie kanonadę goli w Zabrzu. Jeszcze przed zejściem na przerwę, Lechowi udało się dobić Górnik. W 30. minucie świetny odbiór zaliczył Pawłowski. Pomocnik „Kolejorza” zdołał utrzymać piłkę w obrębie boiska i popędził do linii końcowej stadionu w Zabrzu. Swoje dośrodkowanie Pawłowski chciał grać na Hamalainena, jednak piłka okazała się lecieć za wysoko. Na skraju pola karnego pojawił się Sadajew, który zamknął akcję. Najpierw przyjął piłkę, a później huknął ją nie dając szans golkiperowi gospodarzy.
Po przerwie lechici nie odpuszczali i nadal agresywnie atakowali przeciwnika. Gra widocznie się zazębiała i przewaga Lecha z minuty na minutę znacząco rosła. Z piątego gola piłkarze „Kolejorza” cieszyli się w 58. minucie. Po błędzie defensorów Górnika, piłkę przejął Pawłowski, który dośrodkował ją w pole karne. Tam futbolówki nie zdołał przeciąć Sadajew, jednak akcję zamykał Jevtić, który nie zmarnował swojej sytuacji. Tak samo uczynił w 90. minucie. Szwajcar nie zmarnował sytuacji sam na sam.
Do końca spotkania Lech nadal atakował, jednak sytuacje nie były tak klarowne, jak te bramkowe.
Górnik Zabrze – Lech Poznań 1:5 (1:4)
Bramki: 4 Nowak; 9′ Pawłowski, 12′, 17′ Hamalainen, 30′ Sadajew, 58′, 90′ Jevtić
Żółte kartki: Gancarczyk; Linetty
GÓRNIK: Kasprzik – Danch, Szeweluchin, Gancarczyk (73. Magiera) – Gerger, Grendel, Przybylski, Kosznik – Piasecki (66. Piasecki), Iwan (46. Jeż) – Nowak
LECH: Gostomski – Kędziora (62. Ceesay), Arajuuri, Kamiński, Douglas – Linetty, Trałka – Kownacki (46. Jevtić), Hamalainen (67. Keita), Pawłowski – Sadajew