Paulus Arajuuri po sobotnim meczu Lecha z Górnikiem Zabrze był chyba najbardziej rozczarowanym piłkarzem, który opuszczał INEA Stadion.
Po bramce Dawida Kownackiego poznaniacy objęli prowadzenie w starciu z zabrzanami. Kilka minut później sędzia Raczkowski podyktował kontrowersyjny rzut karny za niefortunne zagranie ręką przez fińskiego stopera. – Nie rozumiem dokładnie tych przepisów. Nie wiem czy był rzut karny, nie chcę komentować tej sytuacji. Jak dla mnie, to ja nie zagrałem piłki ręką tak, żeby można było podyktować rzut karny, strzał był z bardzo bliskiej odległości. Nie oglądałem nawet tej sytuacji. Starałem się schować ręce, ale nie wiem, jak to widział sędzia. Nie wiem, czy jego decyzja była dobra czy zła – przyznaje Arajuuri.
Reprezentant Finlandii nie krył swojego rozczarowania. – Oczywiście to jest trudna sytuacja dla mnie, ale ja naprawdę nie wiem, co o tym sądzić. Oni ciągle zmieniają te przepisy dotyczące zagrania ręką. Nie znam tych przepisów aż tak dobrze, żeby wydać stanowisko. To była niefortunna sytuacja – dodaje.
Lech nadal jest ostatni w ligowej tabeli. Strata do czołówki jest coraz większa. Jednak poznaniacy we wczorajszym meczu nie zagrali złego spotkania. Brakowało skuteczności. – Oczywiście to nie tak, że my przegraliśmy przez sędziego. Musimy walczyć. Ciężko pracujemy i czujemy, że gramy coraz lepiej i lepiej, ale oczywiście w tej chwili wszyscy jesteśmy skrajnie rozczarowani – ocenia Fin.
Kolejorz już w czwartek rozegra kolejne spotkanie w Lidze Europy. Tym razem rywalem mistrzów Polski będzie FC Basel. Czy sytuacja w lidze wpłynie na postawę mistrzów Polski? – Naprawdę chcieliśmy z Górnikiem wygrać i byliśmy na dobrej drodze do tego, ale widocznie musimy pracować jeszcze ciężej. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo czujemy się rozczarowani, ale jutro musimy obudzić się i dalej pracować, bo to jest jedyna droga do tego, żebyśmy zaczęli wygrywać. Ale dzisiaj naprawdę mam niewiele do powiedzenia, oprócz tego, że jestem bardzo rozczarowany – kończy Arajuuri.