Manuel Arboleda nie jest ostatnio w najwyższe formie. W piątek między Kolumbijczykiem, a zawodnikami Polonii doszło do wielu starć, których echem jest medialna nagonka na piłkarza Lecha. – Doprowadzam rywali do szału i nie potrafią sobie ze mną poradzić – podkreśla sam zainteresowany w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Zdaniem obrońcy „Kolejorza” konflikt z pomiędzy nim, a Smolarkiem, rozpoczął gracz „Czarnych Koszul”. – Opowiadał w wywiadach, że jestem płaczkiem. Miałem go prowokować, skoro na boisku stykaliśmy się ledwie kilka razy?! To z Sobiechem miałem częstszy kontakt. Może Smolarek się mnie bał? – pyta Arboleda.
Także po meczu doszło do starć „Ebiego” z Kolumbijczykiem, które ten drugi komentuje: – Smolarek zmyśla, chce zrobić z siebie ofiarę. Grałem czysto. To oni mnie atakowali, robili wszystko, by mnie arbiter wyrzucił z boiska. Nie udało im się, byłem bardziej inteligentny – opowiada piłkarz.
Wielu kibiców, ale także zawodników, przyznaje, że Arboleda jest graczem delikatnym, który przy pierwszej lepszej okazji przewraca się, czym irytuje rywali. – Kto tak mówi? Sobiech? Smolarek? To pokazuje ich bezradność! A na to, co zrobił Smolarek, nie ma słów – przyznaje. – Zawsze, jak się piłkarza dotyka, ten upada. Taki jest futbol. W piątek na Polonii to nie był mecz piłkarski, tylko bokserski – kontynuuje.
Arboleda stara się o polski paszport, aby móc występować w reprezentacji narodowej. Jednak ta perspektywa jest zewsząd ganiona. – Ludzie związani z futbolem nagle zaczęli krytykować mnie w prasie i telewizji. Czekają tylko, aż popełnię błąd, aby mnie zniszczyć – mówi Arboleda. – Ponad połowa Polaków chce, żebym grał w reprezentacji, a głos narodu jest głosem Boga – dodaje po chwili.
Wiele osób uważa, że defensor Lecha od momentu podpisania nowej umowy zaniżył formę i gra poniżej swoich możliwości. Nie zgadza się z tym sam zainteresowany. – Zawsze gram na wysokim poziomie. Walczę, poświęcam się dla dobra drużyny. Nie przyjechałem do Polski, żeby dostać kontrakt, jeść i tyć. Dla mnie liczą się poświęcenie, duma, chwała – uważa Kolumbijczyk. – Jestem Manuelem Arboledą. Zawsze walczę o każdą piłkę. Nie rozumiem, kiedy ktoś mówi, że się zmieniłem. Gram tak samo – podkreśla.