Opiekun Lecha był zawiedziony wynikiem spotkania z GKS-em Belchatów. –Brakowało nam dokładnego ostatniego podania. Żal, że nie udało się strzelić bramki – powiedział na konferencji prasowej Jose Mari Bakero.
– Uważam, że to było spotkanie, w którym od początku złapaliśmy dobry rytm. Staraliśmy się przeprowadzać akcje, udawało nam się to tylko do ¾ boiska. Mieliśmy dwie, trzy sytuacje do zdobycia bramki, ale nasze strzały były nieskuteczne. W drugiej połowie Bełchatów zamknął się pod swoją bramką.
– Trzeba przyznać, że mamy za sobą ciężki tydzień. Najpierw mecz z Legią, potem ciężki w półfinale Pucharu Polski. Jestem zasmucony wynikiem dzisiejszego meczu, ale zdaję sobie sprawę, że nie był on łatwy. Wydaje się, że jeśli drużyna nie zdobywa bramki to się nie stara. Wtedy na trenera spada krytyka, a ja ją przyjmuje. Zawodnicy starali się o zmianę na rezultatu do końca meczu.
– Oczywiście po takim spotkaniu jestem zawiedziony wynikiem, jednak jest kilka pozytywów. Odzyskaliśmy Wołąkiewicza, widać, że forma Wojtkowiaka rośnie. Krok po kroku, stopniowo do drużyny wchodzi Kiełb. Jestem zadowolony z jego postawy. Widać, że Rudnevs w przyszłym tygodniu będzie gotowy na stoprocent. Jestem spokojniejszy po tym meczu o przyszłość drużyny.
– Jeśli chodzi o Bosackiego, to piłkarz, który do tej pory grał we wszystkich meczach i był obecny na wszystkich treningach. To był dobry moment na odpoczynek. Arboleda nie zagra w finale Pucharu Polski, dlatego musimy wprowadzić do defensywy Wołąkiewicza, aby się ogrywał i dużo łatwiej jest zrobić to teraz, niż w przyszłym tygodniu.
– Robię swoje, jestem trenerem. Tak długo, jak będę trenerem to ja będę decydował o wyjściowym składzie. Nie chcę i nie będę oceniał pracy innych trenerów.