Jasmin Burić po rocznej przerwie powrócił do bramki Kolejorza. Bośniacki golkiper obecnie prezentuje wysoką dyspozycję.
Podczas rewanżowego meczu z Nomme Kalju popularny „Jasiu” nie miał zbyt dużo pracy. Estończycy próbowali swoich sił, jednak Burić zawsze stał na posterunku – Nie miałem nic do roboty, choć sam mecz był dziwny. Do samego końca Estończycy znajdowali się w takiej sytuacji, że jedna bramka dawała im awans – przyznał.
Lechici atakowali bramkę rywali od pierwszych minut spotkania. W ciągu kwadransa mogli już ustawić cały mecz – Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, bo atakowaliśmy i stwarzaliśmy okazje. Po przerwie było nieco gorzej, ale mieliśmy kontrolę nad tym co się działo na boisku. To było konieczne, bo jakikolwiek błąd mógł nas wiele kosztować – zaznaczył.
Spotkanie w Estonii oraz mecz w Polsce według trenera Mariusza Rumaka były bardzo podobne, pod kątem boiskowej dominacji to Lech był zdecydowanie lepszym zespołem. W czwartkowym rewanżu Nomme mogło zdobyć jednak przypadkową bramkę – Kilka razy udawało im się przedostać w pobliże naszej bramki, najważniejsze jednak, że nie było po tych akcjach uderzeń. W przekroju dwumeczu byliśmy zdecydowanie lepsi. Pierwsze spotkanie zamazało obraz, bo na stadionie przeciwnika też mieliśmy więcej sytuacji, ale rewanż rozwiał już wszelkie wątpliwości – stwierdził.
W 3. rundzie Ligi Europejskiej Kolejorz uda się na Islandią, a rywalem poznaniaków będzie Stjarnan FC – Trudno mi oceniać nasze szanse, bo w ogóle nie znam tego klubu. Sztab szkoleniowy przeprowadzi analizę i wtedy wszystkiego się dowiemy. Mam tylko nadzieję, że my zagramy dobrze, a wtedy forma rywala nie musi mieć znaczenia – zakończył Bośniak.