Po prawie miesiącu przerwy piłkarze podczas meczu z Jagiellonią ponownie byli niesieni przez doping z Kotła. Choć frekwencja była niska, to jednak głośny śpiew niósł się w okolicach ulicy Bułgarskiej.
Nikt się pewnie nie spodziewał, że dwie pierwsze mecze Pucharu Polski będziemy mogli oglądać na własnym stadionie. W poprzednich latach Lech w początkowych fazach PP rywalizował ze znacznie słabszymi rywalami niż w tym sezonie. Po pokonaniu Wisły Kraków, do Poznania przyjeżdżała Jagiellonia Białystok. Kto w ¼? Znicz Pruszków.
Na Bułgarskiej pojawiło się nieco ponad 10 tysięcy kibiców. Niska frekwencja nie miała jednak znaczącego wpływu na doping. Pierwsza połowa w wykonaniu kiboli dopasowana była do boiskowych wydarzeń. Po dwóch wcześnie strzelonych bramkach, wiara rozkręcała się z minuty na minutę. Dwie pomyłki Douglasa (czyt. bramki dla Jagiellonii) spowodowały, że doping nieco ucichł. Ogólnie jednak doping najgorzej nie wyglądał. Od 80 minuty nad Bułgarską rozbrzmiało głośne Każdy z nas to wie, które rozkręciło i nakręciło kiboli na dogrywkę.
W przerwie przećwiczyliśmy nową przyśpiewkę, którą w drugiej części meczu wypadła całkiem nieźle. Odświeżenie repertuaru rozkręciło doping na dobre. Piłkarze niesieni w dogrywce głośnym śpiewem zdobyli dwie bramki i zapewnili sobie awans do ćwierćfinału.
Nie zabrakło bluzgów w kierunku sędziego. Po spotkaniu nie zabrakło Puchar jest nasz… Gdy piłkarze podeszli pod Kocioł ponownie odśpiewaliśmy z konkretną mocą nową przyśpiewkę, którą wykonaliśmy również wychodzące ze stadionu.
Na płocie zawisły dwa transparenty. Jeden odnosił się do tegorocznego Marszu Niepodległości – „11.11.14 Wszyscy do Warszawy”. Drugi do zbiórek – „Chcesz zabawy, wrzuć 5 zł na oprawy”.