Kotorowski, Ceesay, Arboleda, Murawski, Injac, Pawłowski, Ślusarski, Teodorczyk. Zastanawiamy się czy to poziom w trzeciej lidze tak wysoki czy trener Kniat tak bardzo nie ogarnął.
Nie mniej. W czwartym poziomie rozgrywkowym taka zgraja zawodników powinna z łatwością przejechać się po rywalu, niezależnie od tego kim by to on nie był. Padło na Polonię Leszno, która broniła się dzielnie i do 89. minuty przegrywała 2:1, kiedy to Teodorczyk strzałem z rzutu karnego ustalił wynik meczu.
Czytamy, że wzmocnione rezerwy wygrały z Polonią. Fajnie, pięknie, ale po tych rezerwach spodziewać by się można było znacznie więcej. Tym bardziej po rezerwach, w których zagrali zawodnicy stanowiący o sile pierwszego zespołu. A tu błaszczał jeszcze do nie dawna niechciany w Lechu Michał Jakóbowski. A Pawłowski, który przyszedł latem do Lecha w charakterze gwiazdy, przestrzela karnego.
I nie zmieniają obrazu meczu piętki Ślusarskiego. Bo skoro zespół nie potrafi wysoko wygrywać, to powinien skupić się i skoncentrować na najprostszych piłkarskich zagraniach, czyli dokładnym podaniu po ziemi, strzale – czy tych bardziej skomplikowanych – dryblingu, biegu z piłką.
Okazuje się, że ta trzecia liga to nie taka łatwa, jakby się mogło wydawać. Bo z jednej strony „Kolejorz” jest liderem, a z drugiej spodziewać by się można było wyższej wygranej zespołu wzmocnionego zawodnikami z pierwszej drużyny.