Sztab szkoleniowy Lecha Poznań ma nie lada problem. We wczorajszym meczu z „Niebieskimi” rzutu karnego nie wykorzystał Marcin Kamiński. Na szczęście lechitów, wyegzekwowana „jedenastka” nie miała wpływu na końcowe rozstrzygnięcie spotkania, a co za tym idzie stratę jakże cennych punktów w walce o czołówkę tabeli.
A problem niestety w drużynie jest. Wczorajsza „jedenastka” była czwartą niewykorzystaną z sześciu. Co ciekawe, Marcin Kamiński w rundzie jesiennej również nie zamienił tego stałego fragmentu na bramkę z… Ruchem Chorzów: Myślałem, że tym razem lepiej tego karnego wykonam, ale jednak nie wyszło – powiedział stoper „Kolejorza”.
Wybór Marcina Kamińskiego, jako wykonawcę rzutów karnych podjął trener Maciej Skorża, wbrew podpowiedzą sztabu szkoleniowego: Zastanawialiśmy się pomiędzy dwoma zawodnikami. Kędziorą i Kamińskim. Sztab był za Tomkiem, postawiłem na Marcina. Kolejny zmarnowany rzut karny, takie są realia, muszą coś z tym zrobić – przyznaje Skorża.
Oprócz „Kamyka”, tę niechlubną statystykę powiększają także Kasper Hamalainen (Lechia Gdańsk) i Darko Jevtić (Wisła Kraków). Ten drugi jednak zdołał wykorzystać rzut karny w meczu z Zawiszą Bydgoszcz, podobnie jak Hubert Wołąkiewicz w spotkaniu z Wisłą Kraków.
W zimowym okresie przygotowawczym to właśnie ten fragment gry piłkarze „Kolejorza” starali się poprawić. Przykładem mogą być sparingi. Po jednym z nich drużyny umówiły się na konkurs rzutów karnych.
Wczoraj udało się pomimo błędu zainkasować trzy „oczka” drużynie. Następnym razem może się okazać, że lechici nie będą mieli tyle szczęścia.
Napisz do autora na Twitterze: