Inauguracyjny mecz Lecha Poznań z Piastem Gliwice należał do grupy tych „nietypowych”. Decyzją wojewody kibole Kolejorza nie mogli obejrzeć spotkania ligowego z perspektywy trybun. Znaleziono na to rozwiązanie.
Kiedy to przed trzema laty wojewoda zamknął, jeszcze wtedy, Stadion Miejski w Poznaniu, kibole tłumnie zgromadzili się pod nim, by dopingować swoich piłkarzy. Wówczas efekt był kapitalny. Doping był słyszalny przez całe spotkanie na stadionie.
Podobna sytuacja miała miejsce przed kilkoma dniami. Stadion zamknięty, nie ma meczu z kibicami – dla wojewody to proste. Kibice jednak są w swoich działaniach bardzo zmotywowani. Tuż po ogłoszeniu decyzji, podjęli oni kroki, by jednak dopingować piłkarzy. Postanowili jak przed kilkoma laty wspierać zawodników spod stadionu.
W upale, upale i jeszcze raz upale kilkaset osób zgromadziło się obok klubowego sklepu w jednym celu – zmotywować piłkarzy do walki i gry, po blamażu w Estonii. Na telebimie kibole mogli oglądać spotkanie swojego klubu. Kilkakrotnie był prowadzony doping, słyszalny na murawie.
O kiboli zadbali strażacy. Od samego początku meczu nieopodal miejsca, gdzie stali kibole, znajdowała się wodna kurtyna.
Kibole pokazali, że czy mecz rozgrywany jest w 35 stopniowym upale (w cieniu…), gęsto padającym śniegu (mecz z Wisłą Kraków) czy w ulewnym deszczu (Ruch Chorzów) to na zawsze są ze swoją drużyną. Wynagrodzeniem były trzy punkty, fotel lidera, podziękowania od piłkarzy i … 0 punktów na koncie warszawskiej Legii za sprawą bramki Bartka Ślusarskiego.
W czwartek rewanżowe spotkanie Lecha z Nomme. Podczas tego meczu kibole z Kotła spotkanie obejrzą z perspektywy IV trybuny.
Bez komentarza.