Łukasz Teodorczyk był w Lechu traktowany jako następca m.in. Roberta Lewandowskiego i Artioma Rudneva. Jego przygoda z Lechem oraz ostatecznie transfer na wschód pokazał jak bardzo od tych zawodników się różni.
Jedno jest pewne. Napastnicy, którzy trafiają do Poznania po dwóch latach odchodzą z tego klubu – z zyskiem dla niego oczywiście. Przykłady trójki wspomnianych dobitnie o tym świadczą i zachęcają niezdecydowanych piłkarzy. Jeśli trafiasz do Lecha możesz się rozwinąć i sprzedamy cię za duże pieniądze.
Zarówno Lewy, jak i Artiom czy Teo odeszli za kilka milionów euro. Łącznie Lech zarobił na ich transferach ponad dziesięć. To spora suma, ale wydaje się, że od czasu odejścia tego pierwszego – zarobione na sprzedaży piłkarzy pieniądze nie zostały odpowiednio zainwestowane. Kibice nie widzą efektów, dlatego zarzucają władzom klubu, że sprzedaż jedno, a kolejne transfery drugie.
Wydaje się, że myślenie włądz Lecha nieco się zmienia. Już trwają rozmowy na temat następcy Teodorczyka. Jedynak kwota pozyskana z tego transferu zostanie także przeznaczona na zakup pomocnika. W ten sposób Lech daje jasny sygnał kibicom – widzimy potrzeby kadrowe klubu, zdajemy sobie z nich sprawę i wiemy, co robimy.
Jedno to transfery, następcy, a drugie wybór samego piłkarza. Kilka lat temu przedstawiciele klubu z Bułgarskiej mówili, że przyjmują oferty transferów wtedy, gdy są one korzystne i dla klubu i dla piłkarza.
Zastanawiam się czy transfer do Kijowa jest dla Teodorczyka dobrym wyborem. To jednak już nie mój problem, a tego zawodnika, którego ego jest naprawdę wysokie. Może się jednak rozczarować, że spadnie na niego fala krytyki, znajdzie się w klubie, którego nie zna, w kraju, który nie tylko mówi innym językiem, ale również pisownia jest inna. To transfer załatwiany na szybko, bez przemyślenia. Jest oferta, dobre pieniądze, zrómy to.
Gdy przychodził do klubu mówił, że chce podążyć drogą Lewandowskiego i Rudnevsa. Oni trafili do silniejszej ligi, dobrze poukłądanych klubów, w zachodnim kraju. Te transfery były przemyślane, załatwione wcześniej, a piłkarze przygotowywali się do nich m.in. poprzez naukę języka. To ułatwiło im, aklimayzację i choć Rudnevs radzi sobie gorzej, niż Lewandowski, to ma na swoim końcie już kilkanaście bramek zdobytych na boiskach Bundesligi.
Teodorczyk swojego ruchu nie przemyślał. Trafia do kraju, który jest w stanie wojny. Nie znana jest jego najbliższa przyszłość, a stabilizacja polityczna stoi pod dużym znakiem zapytania. Kilkaset kilometrów dalej trwa prawdziwa wojna, ale o tym pewnie nie słyszał. To jednak od dzisiaj jego zmartwienie.