Nie pierwszy raz zdarza się, że wyniki zespołu nie zadowalają kibiców. Tak było rok temu, dwa lata temu. W każdym sezonie „Kolejorz” zmaga się z jakimś kryzysem. Ten jednak najbardziej odbił się na frekwencji. Od czasów wejścia do Lecha holdingu Amica, tak słabej frekwencji jak wczoraj na meczu nie było.
Mowa oczywiście o ligowych spotkaniach rozgrywanych przy Bułgarskiej, ponieważ to one są najlepszą wykładnią liczby widzów. Nie bierzemy więc pod uwagę meczów rozgrywanych w Pucharze Polski, Pucharze Ligi czy też na obiekcie we Wronkach.
Już we wrześniu podczas meczu z Jagiellonią Białystok, gdy na trybunach pojawiło się 10 389 kibiców. Widmo przekroczenia granicy 10 tysięcy fanów było bardzo bliskie. Nie był to jednak najgorszy wynik od lipca 2006 roku, kiedy to u władz „Kolejorza” zasiedli ludzie Jacka Rutkowskiego. W kwietniu 2007 roku na meczu z Górnikiem Łęczna pojawiło się 10 223 kibiców.
Wczoraj było jednak gorzej. Na Bułgarską przyszło ok. 8 tysięcy sympatyków „Kolejorza”, choć oficjalnego komunikatu nie było. Oficjalna strona klubu podaje, że na Stadion Miejski przyszło 9 tysięcy kibiców, jednak to są również dane szacunkowe.
Oznacza to, że w sobotę na Bułgarską przyszło mniej kibiców, niż ludzi, którzy kupili karnety, a wiadomo, że przed każdym meczem, mniejsza lub większa liczba ludzi kupuje także bilety jednorazowe w kasach stadionu. To nie jest dobry znak przed kolejnymi meczami.
Od lata 2006 roku frekwencja systamatycznie rosła. W sezonie 2006/2007 wynosiła 14 983 kibiców, rok później już 17 944. Najgorszy pod tym względem był sezon 2008/2009, gdy na mecze „Kolejorza” przychodzio średnio 7 694 fanów, ale związane było to z rozgrywaniem 8 pierwszych meczów we Wronkach. Przed rokiem średnia liczba widzów na meczach Lecha wynosiła już 22 106 fanów. W obecnym sezonie, po 7 meczach na Bułgarskiej pojawia się średnio 13 850 widzów, przy czym duże znaczenia dla poprawienia tej statystyki ma mecz z Legią, gdy na obiekcie pojawiło się ponad 33 tysiące fanów.