W ostatnim ligowym meczu Lech zagrał bez nominalnego napastnika. Zastąpił go Maciej Gajos, a jak sam przyznał, było to dla niego zaskoczeniem.
– Moją optymalną pozycją na boisku jest środek pola, a więc pozycje „8” i „10”. Na pewno łatwiej jest kiedy ma się stałe miejsce w składzie i gra się kilka spotkań na tej samej pozycji. To, że trener desygnował mnie do gry w ataku w meczu z Legią też było dla mnie zaskoczeniem. Chcieliśmy zagęścić środek pola i zaatakować z kontrataku poprzez wykorzystanie naszych szybkich skrzydłowych. Ciężko powiedzieć czy ten wariant ze mną jako napastnikiem schodzącym do środka wypalił. W pierwszej połowie nasza gra nie wyglądała źle, a teraz i tak patrzymy na to spotkanie przez pryzmat wyniku. Skoro mecz przegraliśmy to powie się, że to nie wypaliło – gdybyśmy jednak przywieźli z Warszawy jakieś punkty być może mówilibyśmy o powodzeniu tego wariantu gry – mówi sam zainteresowany.
Kolejnym rywalem poznaniaków będzie beniaminek z Płocku, któremu nie wiedzie się najlepiej. Wisła wygrała ostatnio w połowie września, pokonując Pogoń Szczecin. – Wisła Płock nie jest ostatnio w najlepszej formie. Pomimo tego, że są beniaminkiem to nie możemy na nich patrzeć przez pryzmat tego, bo jak widzieliśmy kilka meczów temu – Arka też przyjechała w roli beniaminka i sprawiła nam sporo kłopotów. Mam nadzieję jednak, że jutro zdobędziemy trzy punkty.
Również trudno na swoim stadionie gra się Lechowi. Ostatni raz wygrali z Pogoń, a trzy ostatnie mecze kończyły się podziałem punktów. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy problemy z wygraniem spotkania na własnym stadionie. Liczę na nasze przełamanie w meczu z Wisłą Płock. Nie pomaga nam murawa, lecz nie zrzucam na niej całej winy. Ciężko nam grać na szybciej, na jeden kontakt – tym bardziej, że zazwyczaj drużyny, które przyjeżdżają do Poznania nastawiają się na defensywę – przyznaje Gajowy.