Podczas wczorajszego meczu Lecha Poznań z GKS-em Bełchatów poczynania Artioma Rudneva oraz Semira Stilicia oglądali skauci Borussi Monchengladbach. Występowi Łotysza mogli przyglądać się w pełnym wymiarze czasowym, natomiast na wejście Bośniaka na boisko musieli czekać do rozpoczęcia drugiej połowy spotkania.
Najskuteczniejszy napastnik „Kolejorza” kilka razy pokazał się z dobrej strony. Już w 2. minucie w ekwilibrystyczny sposób oddał uderzenie na bramkę Łukasza Sapeli, a cztery minuty później zatrudnił go po raz drugi. Również w drugiej połowie dwa razy zdecydował się na uderzenie z dystansu, a raz był bliski szczęścia po uderzeniu głową.
Znacznie mniej dobrego powiedzieć można o Semirze Stiliciu, którego wejście na boisko co prawda ożywiło grę Lecha w ofensywie, ale występ tego pomocnika nie miał żadnego przełożenia na sytuacje bramkowe „Kolejorza”.
Obaj znaleźli się na liście życzeń Borussii Monchengladbach oraz trenera Luciena Favre. W tym momencie zajmują oni trzecie miejsce w Bundeslidze i tracą trzy punkty do prowadzącej Borussii Dortmund, która broni tytułu.