Górnik Zabrze podtrzymał swoją korzystną passę na obiekcie przy Roosevelta. Spotkanie z Lechem było dla nich 14. z rzędu nie przegranym pojedynkiem w roli gospodarza. Bramki dla piłkarzy Adama Nawałki zdobywali Kwiek oraz Adam Banaś. Na pocieszenie dla „Kolejorza” trafił w doliczonym czasie gry trafił Siergiej Kriwiec. Dla Lechitów był to pierwszy przegrany w ty sezonie mecz.
Upalna aura na obiekcie im. Ernesta Pola nie mobilizowała zawodników do gry w tych trudnych warunkach. Inicjatywę, jako pierwsi przejęli podopieczni Adama Nawałki. Nie rzadko Górnicy bezpośrednimi piłkami uruchamiali swoich partnerów z formacji ofensywnych. Taka akcja miała miejsce już w 4. minucie meczu. Za polem karnym interweniować musiał Kotorowski, który uprzedził rywala i wybił piłkę w okolice linii środkowej boiska. Gospodarze nie wykorzystali faktu, że przez kilka sekund bramka Lecha była pusta.
Pięć minut później kolejny raz defensywie „Kolejorza” urwali się rywale. Tym razem do podania doszedł Kwiek, odegrał do Gołębiewskiego, jednak strzał wypożyczonego z Polonii piłkarza został zablokowany przez Wojtkowiaka. Lechici na swoją sytuację musieli czekać do 25. minuty. Wtedy przed polem karnym znalazł się niepilnowany Stilić, który uderzył minimalnie nad poprzeczką.
Po chwili ponownie zakotłowało się pod bramką Kotorowskiego. Niebezpieczną piłkę w pole karne Lecha zagrał Bemben, ta długo spadała w okolice linii bramkowej, lecz ostatecznie golkiper lidera T-Mobile Ekstraklasy uratował sytuację, wyrzucając dwoma rękoma futbolówkę zmierzającą do bramki. Jeszcze w tej samej akcji na bramkę dwukrotnie strzelali piłkarze Adama Nawałki, lecz czujnie w szesnastce zachowali się piłkarze Lecha, który blokowali te uderzenia.
Gospodarze konsekwentnie realizowali swoje założenia taktyczne. Swojej szansy szukali przede wszystkim w dośrodkowaniach, ale próbowali także strzelać z dystansu. Niewiele z tych uderzeń leciało w światło bramki.W 38. minucie z powodu urazu mięśnia przywodziciela boisko musiał opuścić Hubert Wołąkiewicz, a defensora „Kolejorza” zmienił nowy nabytek Lecha, dla którego mecz w Zabrzu był debiutem – Marciano Bruma.
W 43. minucie swoją okazję miał Mateusz Możdżeń. Pomocnik Lecha otrzymał podanie od Kuby Wilka, minął trzech rywali i z ostrego kąta chciał zaskoczyć bramkarza gospodarzy, ale ten nie dał się zwieść. Jeszcze przed przerwą „Kolejorz” stworzył sobie okazję bramkową. Przed szesnastką Górnika niepilnowany był Stilić, który oddał strzał po ziemi, niepewnie interweniował Skorupski i blisko możliwości oddania strzału był Rudnev, lecz ostatecznie golkiper Górnika opanował sytuację.
Jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę na strzał z dystansu zdecydował się Aleksander Kwiek. Najmniejszych szans na interwencję nie miał Kotorowski, który stał kilka metrów przed linią bramkową. „Kolejorz” znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Po raz pierwszy w tym sezonie musiał gonić wyniku.
Tuż po wznowieniu gry Górnik stanął przed szansą na podwyższenie wyniku. Faulowany w polu karnym przez Djurdevicia był Gołębiewski i arbiter wskazał na wapno. Kotorowski nie wyczuł intencji kapitana Górnika, Banasia, i „Kolejorz” w Zabrzu przegrywał już 2:0.
Goście natychmiast ruszyli do odrabiania strat. Podopieczni Adama Nawałki byli jednak konsekwentni w grze i nie dopuszczali do akcji bramkowych zawodników Lecha. Swoich szans podopieczni Jose Mari Bakero szukali więc w uderzeniach z dystansu. Na takie zdecydował się m.in. Murawski, ale futbolówka minęła bramkę.
Z upływem czasu przewaga „Kolejorza” była coraz większa, ale nie potrafił on udokumentować jej zdobyciem bramki kontaktowej. Z kolei Górnik skupił się na defensywie i wysokim pressingu. Piłkarze z Poznania nie potrafili odnaleźć się w tej sytuacji, próbowali wykreować, jak najdogodniejszą sytuację do zdobycia bramki, nie rzadko rezygnując z możliwości podania partnerowi, bądź oddania strzału.
Im bliżej było do końca spotkania, tym mniej sił i nadziei na końcowy sukces mieli zawodnicy Lecha. W piątkowe popołudnie zdecydowanie źle czuli się oni w ataku pozycyjnym, a niekorzystny wynik na tablicy świetlnej nie ułatwiał ich sytuacji.
W 76. minucie błąd defensorów Górnika mógł wykorzystać Rudnev. Ci zostawili Łotyszowi dużo miejsca, lecz uderzenie napastnika Lecha było bardzo niecelne. Dwie minuty później dobre podanie od Brumy dostał Tonew, Bułgar wychodził na wolna pozycję, lecz nie opanował piłki.
W ostatnich minutach meczu przewagę ponownie zdobyli gospodarze. Lechici pogodzili się już z porażką i wyczekiwali podobnie, jak ich przeciwnicy na końcowy gwizdek sędziego. W doliczonym czasie gry z dalszej odległości ni to wrzucał, ni strzelał Siergiej Kriwiec. Piłka skozłowała przed bramkarzem i niespodziewanie wpadła do bramki.
i nie wykazywali woli walki i zaangażowania, o które na konferencji przed meczem apelował Jose Mari Bakero.
GÓRNIK ZABRZE – LECH POZNAŃ 2:1 (1:0)
BRAMKI: ’45+3 Kwiek ’48 Banaś (k) – ’90+2 Kriwiec
ŻÓŁTE KARTKI: Przybylski, Marciniak, Gołębiewski – Murawski, Wojtkowiak, Henriquez
GÓRNIK: Skorupski – Bemben, Banaś, Danch, Marciniak – Thomik (72. Olkowski), Przybylski, Kwiek (67. Pazdan), Mączyński (81. Wodecki), Zahorski – Gołębiewski
LECH: Kotorowski – Wojtkowiak Djurdević, Wołąkiewicz (38. Bruma), Henriquez – Stilić, Murawski, Injac (67. Tonew), Możdżeń (54. Kriwiec), Wilk – Rudnev
SĘDZIA: Włodzimierz Bartos (Łódź)