Ostatnie dni były prawdziwą huśtawką emocji dla Marcina Kamińskiego. Po golu zdobytym w Szczecinie do „Kamyka” dotarła smutna wiadomość o śmierci dziadka. Miniony tydzień tak jak zaczął od strzelenia gola, tak go zakończył.
Piłkarz już w 4. minucie meczu z Lechią Gdańsk zdobył gola i gestem unieśionych rąk oddał cześć swojemu zmarłemu kilka dni wcześniej dziadkowi. – Nie miałem obaw, żeby nie zagrać w tym meczu. Chciałem w nim wystąpić, podchodziłem do tego spokojnie, chociaż gdzieś to w głowie siedziało. Gest dla dziadka miałem przygotowany, wiedziałem że gdy padnie bramka w ten sposób będę chciał go pożegnać – mówi piłkarz.
Już kilkanaście dni temu pisaliśmy o tym, że „Kamyk” wraca do swojej dobrej dyspozycji. Sam piłkarz potwierdza, że na boisku czuje się coraz lepiej. – Gram, to dla mnie ważne. Czuję tę pewność jakiej w tym sezonie brakowało, a dodają ją te strzelone bramki – podkreśla zawodnik. – W końcu gole zaczęły wpadać. Wcześniej miałem sytuacje, ale brakowało dokładności, na drodze stawali bramkarze. Teraz mam powody do zadowolenia z tych goli, które strzelam – dodaje.
Kamiński swoją dobrą dyspozycją przypomina o sobie selekcjonerowi kadry, który przed długi czas pomijał go w powołaniach. Bardzo dobra forma, podparta argumentami w postaci bramek na pewno zwiększy zainteresowanie Waldemara Fornalika. – Spokojnie traktuję ten temat. Skupiam się na grze, w końcu powoli do gry wraca Manu i muszę potwierdzić trenerowi, że to ja powinien pojawiać się na boisku – zaznacza obrońca Lecha.