Mecz pomiędzy Lechem Poznań a Jagiellonią Białystok był rywalizacją dwóch najsłabszych drużyn wiosny. Dla Poznaniaków miał być także szansą nie tylko na zrehabilitowanie się za ostatnie niepowodzenia, ale przede wszystkim okazją o gry przeciwko jednej z najsłabszych linii defensywnych w Ekstraklasie. Kibice czekali przede wszystkim na bramki. Tej doczekali się, ale jedynie w wykonaniu gospodarzy.
Spotkanie od samego początku toczyło się przede wszystkim w środkowej części boiska, choć od początku przewagę osiągnęła Jagiellonia. Mecz był jednak zacięty, a obie drużyny rzadko próbowały uderzeń na bramkę. Z czasem do swoich sytuacji zaczął dochodzić Lech.
W 25. minucie Semir Stilic zwiódł dwóch pomocników Lecha, zagrał do niepilnowanego Vojo Ubiparipa, który wpadł w pole karne i mocno wbijał piłkę na metr przed bramkę. Uderzenia próbował Artiom Rudnev, jednak znalazł się w bardzo trudnej sytuacji i nie zdołał trafić w światło bramki.
Pięć minut później było już 1:0 dla gospodarzy. Maciej Makuszewski zagrał do Tomasza Kupisza, który był niepilnowany przez Luisa Henriuqeza. Lewy obrońca odpuścił krycie pomocnika Jagiellonii, ten zagrał do Tomasza Frankowskiego, a doświadczony snajper Jagiellonii trafił do pustej bramki.
Goście rzucili się od odrabiania strat. Zdobyli nawet bramkę, ale w momencie podania Dima Injac znajdował się na pozycji spalonej i sędzia nie mógł uznać bramki po jego strzale. Również Jagiellonia miała swoje szanse na podwyższenie prowadzenia. W pozornie niegroźnej akcji na sytuacyjny strzał zdecydował się Tomasz Frankowski, a instynktowną interwencją popisał się Jasmin Burić.
Po przerwie do ataków przeszedł Lech, który szybko przejął kontrolę nad boiskiem i nie pozwalał na wiele Jagiellonii. Białostoczanie mieli problemy z powstrzymaniem Lechitów, którzy mieli kłopoty ze sforsowaniem defensywy gości. Spotkanie w drugiej połowie było znacznie bardziej ostre, obfitowało w wiele fauli, jednak najczęściej bez żadnych konsekwencji kartkowych.
W 63. minucie na odważne wejście pod szyki obronne Jagiellonii zdecydował się Marcin Kamiński, który mocno uderzył z dystansu, a gospodarzy przed stratą bramki uratował Grzegorz Sandomierski. „Kolejorzowi” brakowało jednak celnych uderzeń, a te, jeśli już miały miejsce, to nie sprawiały żadnych problemów bramkarzowi Jagi.
Podopieczni Tomasza Hajto szukali jednak okazji do kontrataków. Dwukrotnie takie próby piłkarzy zespołu ze stolicy Podlasia zatrzymywał Ivan Djurdjević. Przy trzeciej jednak nie mógł wiele zrobić, a uderzenie z woleja Tomasza Frankowskiego na rzut rożny sparował Jasmin Burić. Chwilę później Lech powinien wyrównać. Z rzutu wolnego w pole karne centrował Vojo Ubiparip, a z najbliższej odległości wprost bramkarza trafił Bartosz Ślusarski.
Jagiellonia również mogła zdobyć jeszcze bramkę. Bardzo ładną akcję efektownym uderzeniem głową zakończyć mógł Nika Dżalamidze, ale świetnie na korner sparował golkiper Lecha. To jednak „Kolejorz” w ostatnich minutach spotkania rozpaczliwie rzucił się do ataków. Z tych jednak nic nie wynikało.
Na kilka sekund przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry Jagiellonia zadała ostateczny cios. Maciej Makuszewski minął z prawej strony Ivana Djurdjevicia, zagrał do niepilnowanego Grzegorza Rasiaka, który bez problemów trafia do siatki. Jagiellonia powinna jeszcze mieć szansę na kolejną bramkę, gdy po błędzie Luisa Henriqueza w szesnastkę wbiegł Tomasz Kupisz i był nieprzepisowo powstrzymywany przez Jasmina Buricia.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – LECH POZNAŃ 1:0
BRAMKI: `30 Frankowski
Żółte kartki: Norambuena, Porębski, Dżalamidze, Kupisz – Henriuqez
JAGIELLONIA: Sandomierski – Norambuena (64. Grzyb), Cionek, Porębski, Pejović – Kupisz, Bandrowski, Tymiński, Dzalamidze – Makuszewski – Frankowski (80. Rasiak).
LECH: Burić – Wojtkowiak, Kamiński, Djurdjević, Henriquez – Kriwiec (46. Ślusarski), Injac, Murawski, Ubiparip – Stilić (77. Kikut) – Rudnev.