Lech Poznań zakończył rundę zasadniczą na szóstym miejscu w tabeli. Nie jest to szczyt marzeń kibiców mistrza Polski, ale mając na uwadze problemy z jakimi borykał się Kolejorz na początku sezonu lokata nie jest najgorsza.
– Uważam, że szóste miejsce to wynik zawirowań, jakie mieliśmy przez ten sezon w rundzie zasadniczej. Były upadki, ale podnieśliśmy się i teraz musimy iść w górę tabeli – przyznaje po spotkaniu w Łęcznej Marcin Kamiński.
Pierwszy raz od kilku meczów Kolejorz nie stracił żadnego gola. Piłkarze grali konsekwentnie w obronie, czym skutecznie blokowali wszystkie akcje Górnika. – Mecz na zero z tyłu bardzo cieszy, to na pewno jest nasz mankament w tym sezonie. Za dużo bramek traciliśmy. Takie spotkania jak to w Łęcznej budują i dodają nam pewności siebie – ocenia „Kamyk”.
Lech Poznań po pierwszej połowie na Lubelszczyźnie mógł prowadzić już min. 3:0, ale brakowało skuteczności. Dopiero w 41. minucie na listę strzelców wpisał się Nicki Bille. – Mogliśmy strzelić więcej goli, ale dla nas najważniejsze jest to, że wywozimy z Łęcznej dwa punkty do rundy finałowej. Tak do tego podchodziliśmy od początku – zaznacza Kamiński. – Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że tylko zwycięstwa będą nas napędzały do tego, byśmy się czuli pewni na boisku. Myślę, że wygrana w Łęcznej to był taki pierwszy krok ku temu – dodaje.
Już w pierwszej kolejce rundy finałowej lechici pojadą na Łazienkowską. Ostatnie dwa mecze w Warszawie padły łupem mistrzów Polski. W poprzednim sezonie Kolejorz wygrał 2:1, a w rundzie jesiennej w Warszawie poznaniacy wygrali 1:0. – Wiedzieliśmy, że pierwszy mecz w rundzie finałowej to wyjazd do Warszawy, ale musieliśmy być na szóstym miejscu po tej kolejce. Jesteśmy przygotowani na wyjazd na Łazienkowską. Jedziemy tam po to, aby wygrać! – zakończył stoper Lecha.