Lech powoli przestaje odczuwać brak Manuela Arboledy. Kontuzja Kolumbijczyka jesienią była bardzo ważna w kontekście gry formacji defensywnej „Kolejorza”. Dzisiaj jednak absencja tego zawodnika jest niemal niewidoczna.
Jesienią zespół Mariusza Rumaka cierpiał na brak stabilizacji w obronie. Do dzisiaj to najlepszy pod względem liczby straconych bramek zespół w lidze, ale uraz Manu mocno skomplikował sytuację drużyny. W trzech meczach podczas rundy jesiennej stracił osiem goli – wcześniej przez kilka kolejek jedynie pięć goli.
Teraz jednak sztab szkoleniowy Lecha ma prawo do zadowolenia, bo do swojej dobrej dyspozycji powraca Marcin Kamiński. Młody obrońca do pewnej gry przyzwyczaił już nas w poprzednim sezonie, w którym zwrócił na siebie uwagę nawet selekcjonera reprezentacji i pojechał na Euro.
To było jednak jego przekleństwem, ponieważ zmęczenie związane z dużą liczbą meczów w seniorskim zespole, następnie kolejne dwa miesiące Mistrzostw Europy i krótki, bo zaledwie tygodniowy urlop, spowodowały, że przemęczenie w końcu musiało dać o sobie znać. I dawało przez całą rundę jesienną.
„Kamyk” poprzedni rok sam zakończył z urazem, bowiem narzekał na staw skokowy, lecz po kilkutygodniowej rehabilitacji wrócił do treningów z zespołem, a regularnie zaczął w nim grać podczas obozu w Hiszpanii. Już od samego początku rundy wiosennej Mariusz Rumak stawiał na młodego obrońcę, a ten odpłacał mu się nie tylko dobrą grą, ale i bramkami – z Ruchem i Pogonią.
Zresztą nie tylko bramki świadczą o tym, że Marcin zaczyna wracać do dobrej formy. Coraz częściej i odważniej wychodzi z piłką wyżej, opuszcza swoją pozycję i podłącza się do akcji ofensywnych. Ten element gry przez długi czas kojarzony był z Manuelem Arboledą, lecz dzisiaj z równie dobrym powodzeniem robi to „Kamyk”.
Lechita wraca do swojej dobrej formy, w coraz lepszej jest też Hubert Wołąkiewicz. Dobra postawa tych piłkarzy powinna gwarantować stabilizację w formacji defensywnej, a jeśli oni oraz Luis i Kebba nic nie wywiną, to o grę w obronie powinniśmy być spokojni. Dzisiaj jej liderem są „Żaba” i „Kamyk”, przy czym to ten drugi zanotował w ostatnim czasie znaczący wzrost swojej formy.