– Apetyty są rozbudzone, bo wygraliśmy w Krakowie i Warszawie, a teraz mierzymy się z kolejnym kandydatem do tytułu mistrza Polski. Wiemy o co gramy i nikt nie będzie pękał – mówi przed meczem z Lechem, Robert Kasperczyk, trener Podbeskidzia Bielsko-Biała.
– Walczymy bez względu na to czy rywalem jest zespół z czołówki, czy dołu tabeli. W poniedziałek zobaczymy zespół na tyle zdeterminowany, by oddać nie tylko zdrowie, ale i góralskie serducho. Jestem dobrej myśli, widzę mobilizację u chłopaków i powalczymy o jak najlepszy wynik – zaznaczał.
– Nie można porównywać naszych występów z Lechem w Pucharze Polski z meczem ligowym. Zawodnik X grający w Ekstraklasie czy reprezentacji jakiegoś kraju, mając naprzeciw siebie drużynę pierwszoligową, ma w podświadomości zakodowane, że to tylko pierwszoligowy zespół i grając na 70 czy 80 procent i tak przejdzie dalej. Właśnie takie było podejście Lecha w Pucharze Polski. Gdzieś w podświadomości ich tkwiło, że ten poziom dla Podbeskidzia to szczyt możliwości i ten awans prędzej czy później z nami wywalczą. Z kolei naprzeciw staje drużyna, która nie ma nic do stracenia. Gra wysokim pressingiem, agresywnie, wręcz na pograniczu wariactwa. Bo my tak właśnie graliśmy. Mecz ligowy będzie zupełnie inny. Obrazując to jeszcze inaczej można powiedzieć, że dla zawodnika Lecha mecz w Pucharze Polski przeciw pierwszoligowemu zespołowi to występ za złotówkę, a ten w lidze za 10 złotych – dodał.