Jacek Kiełb pojawił się dzisiaj na boisko po chorobie, która na dłuższy okres czasu wykluczyła go z gry na ligowych boiskach. Jednak dostosował się on poziomem do swoich partnerów i zagrał bardzo przeciętne spotkanie. Mógł zdobyć także dwie bramki, które na pewno uspokoiłyby grę poznańskiego zespołu. – Brakuje mi pewności – mówi pomocnik Lecha po wczorajszym spotkaniu z Polonią Bytom.
Z czego wynika tak różna gra Lecha w dwóch połowach meczu z Polonią Bytom? W drugiej części gry byliście zdecydowanie słabszym zespołem, niż w pierwszych 45 minutach.
– Mieliśmy problemy, bo na początku Polonia nie była tak otwarta, jak w drugiej połowie. Później goście uwierzyli, że mogą wywieźć stąd jakiś punkt i stworzyli bardzo groźne sytuacje.
Zdobyliście trzy punkty, jednak mimo to kibice dali upust swoim emocjom i w końcówce spotkania gwizdali na Was…
– Mieli prawo na nas gwizdać, bo mecz widowiskowy nie był, ale mimo tego mamy trzy punkty, a za tydzień nie będzie nikt pamiętał o stylu, tylko o tym, że zdobyliśmy ważne punkty. Teraz nikt nie pamięta, że na Widzewie graliśmy ładnie tylko to, że zdobyliśmy punkt. Za styl w tabeli punktów się nie przyznaje, co dokładnie widać.
O tym spotkaniu mówisz w kategorii wygrać i zapomnieć?
– Musimy wyciągnąć wnioski i zapomnieć, choć łatwo nie będzie. Trzeba myśleć o tym, co będzie w Kielcach za tydzień.
W drugiej części spotkania mogłeś podwyższyć prowadzenie Lecha. Co tam się stało?
– Widać, że choroba wychodzi mi bokiem, bo może gdyby nie to zachowałbym się inaczej, byłbym w grze i też może inaczej bym zareagował. Nie wiem gdzie szukać usprawiedliwienia. Muszę obejrzeć te sytuacje, bo wcześniej miałem dwie głupie straty i nad tym też muszę popracować. Jeszcze dużo pracy przede mną, żebym wrócił do dobrej dyspozycji.
No właśnie. Wspomniałeś o stratach. Po jednej z nich Grzegorz Wojtkowiak prawie umieścił piłkę we własnej bramce…
– Tak. Myślałam, że Luis wykopie piłkę, a on zagrał do mnie. Ona została mi pod nogami, ja jeszcze do tego upadłem. Nie miałem z czego wystartować, zostałem na ugiętych nogach i straciłem piłkę. Dobrze, że to się szczęśliwie skończyło, bo winę wtedy zrzuciłbym na siebie. Z Polonią musimy wygrywać u siebie i dobrze, że się udało.
Choroba chyba Tobie nie służyła, bo brakuje pewności w grze…
– Brakuje mi pewności i mam nadzieję, że będę zdrowy, wierzę w to, że będę szedł w górę, a nie na odwrót.
Za tydzień Lech zagra z Koroną. Będzie to dla Ciebie jakiś szczególny mecz?
– W Koronie spędziłem 4,5 roku. To był fajny czas, ale nie ma sentymentów na boisku i jeśli będzie mi dane zagrać to będę robił wszystko, żeby Lech to spotkanie wygrał.