Lech po słabym początku rudny wiosennej i braku skuteczności w ostatnich dwóch spotkaniach zdobył trzy bramki i sześć punktów. – Przed tymi dwoma meczami mieliśmy takie założenie i na razie się go trzymamy. Ciężko na tym kartoflisku o dobrą grę, ale staramy się o wynik, a nie finezję – ocenia ostatnie dwa mecze Marcin Kikut.
Obrońca „Kolejorza” pojawił się na boisku kilkanaście sekund przed zdobyciem przez drużynę bramki, przy której zaliczył asystę. – Możliwe, że to był mój pierwszy kontakt z piłką. Alex dobrze się zachował, krzyczałem głośno, usłyszał mnie i fajnie zagrał. Zazwyczaj zgrywa do środka, ale teraz dobrze się zachował, zagrał do drużyny i zrobiliśmy dobrą akcję – opowiada „Kiki”. – Widziałem kątem oka, że stoi tam nasz zawodnik, ale nie wiedziałem, że to Rafał. Wstrzymałem trochę akcję, zagrałem w drugą linię i przyniosło to skutek – dodaje.
Zarówno on jak i Rafał Murawski mieli kluczowy udział przy bramce, co tym bardziej cieszy, że obaj w drugiej połowie pojawili się na boisku. – Właśnie o to chodzi, żeby zawodnik, który wchodzi z ławki wniósł coś do gry. Dzisiaj zrobiliśmy różnicę na boisku. W tym jest siła drużyny, że piłkarze, którzy wchodzą na boisko podnoszą jej jakość – zwraca uwagę defensor.