17 grudnia zawodnicy Lecha rozjechali się na urlopy, po których do klubu wrócili po ponad 3 tygodniach. Zdaniem obrońcy mistrza Polski, Marcina Kikuta, sposób, w jaki zawodnik spędzi ten okres ma duży wpływ na dyspozycje w rundzie wiosennej.
Już pierwszego dnia po przerwie świątecznej trener Jose Mari Bakero zaaplikował piłkarzom dwugodzinny trening. – Zdecydowana odmiana i zmiana na początku stycznia. Z reguły pierwsza zajęcia są krótkie, na zasadzie rozbiegania. Zaczęliśmy inaczej, ale teraz wszyscy y zrobili to, co było na rozpiskach, więc nie przychodzimy na trening z marszu – mówi obrońca „Kolejorza”.
Każdy z zawodników jeszcze przed wyjazdem na urlopy dostał od trenera rozpiskę z zadaniami, jakie powinien wykonać w trakcie przerwy. – Jak ktoś ma tendencje to powinien, ale nie tylko waga, co dyspozycja fizyczna. Można nad nią pracować miesiącami i stracić w dwa tygodnie, jeśli nic się nie robi tylko zajada świątecznymi smakołykami. Dlatego myślę, że każdy tego pilnował. Ten okres przerwy jest mimo wszystko kluczowy dla zawodnika z perspektywy okresu przygotowawczego – zaznacza Kikut.
Piłkarz podkreśla w rozmowie z LechNews.pl, że choć aura do treningów w przerwie świątecznej nie sprzyjała, to każdy z drużyny musiał realizować założenia sztabu szkoleniowego, aby z marszu nie przystąpić do przygotowań w okresie zimowym. – Różnie ćwiczymy. Na pewno bieganie, ale aura temu nie sprzyja. Dlatego również basen, siłownia, bieżnia, żeby się trochę poruszać. Każdy we własnym zakresie realizuje swój plan. Ja z tych rzeczy, co wymieniłem korzystałem – podkreśla defensor „Kolejorza”.