Obudziłem się z gigantycznym kacem. Wiem, wczoraj był piątek, ale wbrew pozorom to jedynie kac moralny. Występ Lecha w Szczecinie był tak skandaliczny, że najlepiej go pominąć. Słynne „wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domów” najlepiej oddałoby to co się stało na Twardowskiego.
„Kolejorz” nie odrobił lekcji i został za to solidnie skarcony. Myślę, że to dobrze, bo od czasu do czasu kubeł zimnej wody na otrzeźwienie jest potrzebny, ale nie z tym zarządem. Klub prowadzą osoby, które nie mają większego pojęcia o futbolu.
Czy wczoraj w Lechu nie brakowało na boisku Murawskiego? Rumak powie, że nie – a doskonale pamiętamy, że kiedy jesienią był kontuzjowany trener co chwila podkreślał, że to ważny zawodnik. Zmieniło się coś od tego czasu? Jedynie to, że chłopak postawił na swoim – powiedział co sądzi o trenerze Cyraku i podobnie jak Ślusarski został za to skarcony. Brak Murawskiego był widoczny, bo problemem nie była tylko i wyłącznie fatalna postawa defensywy, ale również to, że Lech tracił dużo piłek w środku pola. To pierwszy jasny sygnał, że Murawski był ważnym piłkarzem, a takich – obawiam się – będzie jeszcze sporo.
Lech nie odrobił też lekcji związanej z analizą grą Pogoni. Robak sześć bramek w tym sezonie zdobył, wyprzedzając obrońcę po podaniu z prawej strony boiska. To wypracowany schemat znacznie częściej stosowany przez Pogoń. Nie wiedzieli o tym analitycy Lecha, bo są słabi czy dlatego, że nie oglądali tych meczów?
Rumak po spotkaniu powiedział, że nie zasługują na grę z herbem Lecha. Fajnie to brzmi, pewnie trafia do kibiców, ale oni wolą oglądać efekty pracy i postęp. Wczoraj go nie było widać. Można natomiast wyciągnąć wnioski z tego spotkania. Dobra postawa Kownackiego powinna skutkować tym, że w kolejnym meczu wyjdzie od początku. Skoro dobrze się zaprezentował to dlaczego nie? Szkoda jednak, że znów zagramy z Teodorczykiem albo Hamalainenem, który jest za wolny i łatwo go przepchnąć.
W Anglii jest fajny zwyczaj. Po meczu wysoko przegranym piłkarze sponsorują kibicom wyjazd na kolejne spotkanie. W Szczecinie było 1000 kibiców Lecha. Ciekawe czy kopaczy stać będzie na to, aby w ten sposób przeprosić wszystkich, którzy byli na miejscu i na żywo musieli oglądać tę błazenadę.
Dla Rutkowskich wczorajsza porażka powinna być jedną z najbardziej dotkliwych lekcji ze wszystkich dotychczas odbytych podczas działania w Poznaniu. Bo czterema bramkami ostatni raz Lech przegrał we wrześniu 2007 roku – z Wisłą za sprawą Emiliana Dolhy 4:0 do przerwy. Wcześniej w kwietniu 2006 roku. Z Wisłą Płock i również w stosunku 5:1. Nadal mamy w pamięci wygraną w Krakowie 6:1, ale podobnie będzie z piątkowym spotkaniem. Teodorczyk powiedziałby pewnie, że „życie jest walką”. Tylko tę walkę trzeba pokazać na boisku, a nie jedynie o niej mówić i pisać.