– Tabela pokazuje, że Legia będzie naszym największym rywalem w walce o tytuł. Sprowadziła ciekawych zawodników, ale Lech błyskawicznie odpowiedział i sprowadził piłkarzy, którzy umieją grać w piłkę i wzmocnią naszą drużynę. Nie można jednak zapominać o Polonii czy Śląsku, te drużyny też będą się liczyły – ocenia Krzysztof Kotorowski.
W opinii doświadczonego bramkarza „Kolejorza”, to Lech jest w lepszej sytuacji przed startem rundy wiosennej. – Zdecydowanie bardziej wolimy atakować. Presja na Legii jest olbrzymia. Mają pierwsze miejsce i muszą je utrzymać przez całą rundę, a to nie będzie łatwe. Muszą się potknąć, mamy mecz bezpośredni, ale to za mało – zauważa piłkarz. – Nam została tylko liga, oni mają jeszcze Puchar Polski. Musimy się skoncentrować na tych 15 spotkaniach, będziemy walczyć z całych sił, aby tytuł trafił do nas – dodaje.
Pierwszym rywalem Lecha w walce o mistrzostwo będzie Ruch Chorzów. – Musimy mieć takie samo nastawienie jak w Kielcach, gdzie było bojowo. Tak samo musimy podejść teraz. Nie możemy patrzeć na pogodę. Boisko na pewno będzie słabe, na takim też trenujemy, więc jesteśmy przygotowani i wiemy, czego się spodziewać – podkreśla „Kotor”.
Lechici jednak nie mają wielu atutów po swojej stronie. Przynajmniej według historii. W Chorzowie zawsze grało im się ciężko, co pokazuje chociażby ostatnia rywalizacja na boisku najbliższego rywala. – Nie patrzę na statystyki. W tym sezonie też już je złamaliśmy, gdy wygraliśmy z Widzewem, gdzie dawno nie udało się zwyciężyć. Boisko weryfikuje wszystko, to będzie inny mecz niż ostatnio. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym i mentalnym. Statystyki nie będą miały znaczenia – uważa bramkarz.
Zapowiada on jednocześnie, że kibice w niedzielę zobaczą inną drużynę niż w meczach sparingowych. – One mają to do siebie, że trenuje się ustawienia, pewne schematy, które można wykorzystać w trakcie rundy. Dla nas to było ważniejsze, niż wynik. Nie ma co się jednak usprawiedliwiać, bo sparingi to też mecze, ale ma się do nich inne podejście. Obiecuję, że z Ruchem będzie już inne – kończy.