Dawid Kownacki podczas meczu z beniaminkiem Ekstraklasy zaliczył wejście smoka. Od trenera Jana Urbana otrzymał zaledwie kilka minut szansy do gry, ale czas ten wykorzystał w stu procentach.
Podczas niedzielnego meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza sporo zamieszania w szeregach mistrza Polski wywołał… rzut karny, a raczej kto ma ustawić piłkę na jedenastym metrze. – Ja go miałem wykonać. Jeśli znajduję się na boisku, to jestem do tego wyznaczony. Takie były ustalenia – przyznaje Dawid Kownacki.
Młody napastnik pojawiał się placu gry pod koniec drugiej połowy spotkania, gdy Kolejorz prowadził 3:2 i kontrolował boiskowe wydarzenia. „Kownaś” dostał niewiele czasu, aby zaprezentować się w nowym roku przed kibicami. – Wchodziłem przy korzystnym wyniku. Miałem przytrzymać piłkę, zdobyć czas. Nadarzyła się okazja – rzut karny. Potem kolejna – gdy znalazłem się w polu karnym, ale źle przyjąłem piłkę. Gdybym przyjął ją dobrze, to obrońca pewnie by mnie zblokował. A tak – odskoczyła, dogoniłem ją i gol – ocenił zawodnik.
W Lechu Poznań 18-latek zadebiutował, gdy miał 16 lat. Dwa lata temu zdobył swoją pierwszą bramkę dla Kolejorza. Mimo młodego wieku strzelił już 14 goli w Niebiesko-Białych barwach. – W tamtym czasie oczekiwania wobec mnie były bardzo duże. Ja sam od siebie dużo oczekiwałem. Nie byłem w stanie im sprostać, nie podołałem też psychicznie. Było mi ciężko, popełniłem błędy. Przyznaję się do „sodówki” . Presja kibiców też mnie przerosła. – komentuje Kownacki.
Nieustającym problemem piłkarza były trapiące go kontuzje. Tylko podczas obecnego sezonu kilka razy borykał się z ze zdrowiem. W lipcu zerwał więzozrost w stawie skokowym i musiał odpoczywać kilka tygodni, a w październiku podczas meczu a ACF Fiorentina doznał kontuzji kolana. – Fakt, dręczyły mnie, ale doszedłem do wniosku, że to też była trochę moja wina. Zbiłem wagę – schudłem trzy i pół kilo. To nie wcale tak mało. Wcześniej wmawiałem sobie, że nie muszę tego robić, bo dobrze się z nią czuję, ale dobrze czuję się dopiero teraz – zakończył.