Lech Poznań po raz kolejny zawiódł swoich kibiców i kolejny raz nie potrafił wygrać przy Bułgarskiej. Tym razem podopiecznych Mariusza Rumaka zatrzymał ostatni w tabeli GKS Bełchatów. „Kolejorz” mimo kilku świetnych okazji nie znalazł sposobu na zdobycie gola i musi zadowolić się tylko remisem.
Zgodnie z przewidywaniami Lechici spotkanie z GKS-em rozpoczęli ofensywnie, zagrali wysokim pressingiem i starali się szybko przejąć straconą piłkę. To jednak goście jako pierwsi poważnie zaatakowali, kiedy w 3. minucie groźnie uderzał Wacławczyk. Podopiecznym Mariusza Rumaka siły na ofensywną grę skończyły się po piętnastu minutach i wówczas oddali oni inicjatywę piłkarzom Kamila Kieresia.
To bełchatowianie częściej i poważniej zagrażali bramce Buricia, choć ten nie mógł liczyć również na swoich obrońców, którzy popełniali błędy i sami prezentowali przeciwnikom sytuacje na zdobycie gola. „Kolejorz” grał wolno i przewidywalnie. Nie potrafił także wykorzystywać swojego największego atutu w postaci szybkości Tonewa. Częściej także faulował. Jednak im bliżej było końca pierwszej części spotkania, tym ciekawiej było pod bramką gości. Najpierw mocno zza pola karnego uderzał Trałka, a chwilę później Tonew wbiegł w pole karne i wyłożył piłkę Hamalainenowi, lecz ten trafił tylko w golkipera GKS-u.
W przerwie standardowo już boisko opuścił Drewniak, a za niego na nim pojawił się Lovrencics. Sztab szkoleniowy chciał w ten sposób zwiększyć liczbę ofensywnych piłkarzy. Węgier zamienił się pozycjami z Linettym, który w drugiej połowie został partnerem Trałki w środku pola, i ożywił grę zespołu w ataku.
Obra gry w porównaniu do pierwszej połowy niewiele się zmienił. Lechici jednak w końcu zaczęli wykorzystywać posiadanie piłki i groźnie atakować. W 56. minucie Hamalainen świetnie wypuścił Lovrencicsa, którego strzał nogą na rzut rożny odbił Zubas. Chwilę później gości od utraty bramki uratowała poprzeczka, gdy po dośrodkowaniu z korneru mocno głową uderzał Trałka.
Goście również mieli swoje okazje. W 69. minucie krótko rozegrany rzut rożny mógł skończyć się bramką po strzale Wilusza, ale świetnie interweniował Burić, który sparował futbolówkę na kolejny korner. Ciekawie było również po drugiej stronie boiska, gdzie nadmiarem ambicji wykazywał się Lovrencics. Węgier kolejny raz groźnie uderzał i znów gości od straty gola uratowała poprzeczka, na którą piłkę odbił bramkarz GKS-u.
Rywale nie zamierzali jednak na tym poprzestawać. Kilka minut później Lecha od straty gola uratował Burić, gdy jednej z rywali niebezpiecznie uderzał głową. „Kolejorz” nie zamierzał rezygnować z walki o trzy punkty. Ostatnie dziesięć minut spotkania to już rozpaczliwe ataki gospodarzy. Dwukrotnie w dobrej sytuacji znalazł się Reiss. Wpierw oddał sytuacyjny strzał, ale uderzył wprost w bramkarza, w chwilę później znalazł się w jeszcze lepszej okazji, gdy był pięć metrów przed bramką i podał golkiperowi gości. Sposobu na pokonanie bramkarza GKS-u nie mógł znaleźć również Ślusarski, który głową chciał zdobyć gola.
GKS również miał swoje szanse, kiedy Mak wyłożył futbolówkę Wacławczykowi, a ten w tylko sobie wiadomy sposób posłał piłkę nad poprzeczką. Ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami i Lech kolejny raz, już piąty z rzędu, nie potrafi wygrać u siebie.
LECH POZNAŃ – GKS BEŁCHATÓW 0:0
BRAMKI: –
Żółta kartka: Drewniak, Ceesay – Michalski, Wilusz, Rachwał
LECH: Burić – Ceesay, Kamiński, Wołąkiewicz, Henriquez – Linetty, Trałka, Drewniak (46. Lovrencics), Tonew (82. Ślusarski)s – Hamalainen – Teodorczyk (78. Reiss)
GKS: Zubas – Basta, Wilusz, Michalski, Kosznik – Rachwał, Sawala (86. Baran), Madej, Wacławczyk, Żurek (62. Traore) – Mateusz Mak (87. Michał Mak)
Widzów: 21 953