Ostatecznie czarterem Lech Poznań wyleci do Kazachstanu, gdzie w czwartek zagra rewanżowe spotkanie z Żetysu Tałdykorgan. Początkowo zastanawiano się nad lotem rejsowym. „Kolejorz” wyląduje w Ałmacie, skąd autobusem przetransportuje się do Tałdykorganu.
– Na miejsce dojedziemy autobusem z Ałmaty. Nie możemy lądować, bo nie wiemy jak wygląda lotnisku, próbowaliśmy się skontaktować z kimś, ale nie udało się, a nie mieliśmy czasu na podjęcie decyzji – tłumaczy decyzję Mariusz Rumak.
Pojawiła się jednak informacja, że lotnisko w Tałdykorganie jest nowoczesne, co sprawdzał kierownik zespołu, Dariusz Motała. – Przekazaliśmy tę sugestię naszemu przewoźnikowi, nawet czterokrotnie. Otrzymujemy cały czas tę samą informację zwrotną, że lądowanie w Tałdykorganie nie wchodzi w grę, chyba że wylądujemy najpierw w Ałmaty i weźmiemy nawigatora. To bardzo skomplikowana operacja – mówi kierownik. – W tej sytuacji postanowiliśmy pojechać luksusowym i klimatyzowanym autokarem– dodaje.
Zadowolony decyzji o wyborze czarteru jest trener Lecha. Taka podróż jest na pewno mniej męcząca i stresująca od podróży samolotem rejsowym. Klub miał taką możliwość ponieważ do Ałmaty latają samolotu z Kijowa oraz Pragi. Na podobne rozwiązanie zdecydowało się Żetysu. Ich podróż trwała ponad 18 godzin.
– Chwała zarządowi, że zdecydował się na takie rozwiązanie, bo to są potężne koszty. Wszystkie czynniki, które powinny być zapewnione będą zapewnione Nie jesteś jesteśmy krezusem, inwestujemy, więc zakładamy, że będziemy grali dalej. Od strony organizacyjnej wszystkie moje sugestie zostały spełnione, z czego jestem zadowolony – podsumowuje opiekun „Kolejorza”.