Już przed meczem pewne było, że jeśli Lech wygra, to po rundzie zasadniczej zajmie drugie miejsce i pojedzie w ostatniej kolejce do Warszawy. Jednak potrzebne do tego było zwycięstwo. Lech nie tylko wygrał z Jagiellonią, ale strzelał, bawił się i pokazał, że jest poważnym kandydatem do zdobycia tytułu. Gole dla Lecha zdobywali Hamalainen, Teodorczyk, Kownacki i Lovrencics.
Na gole kibice nie musieli jednak długo czekać. Zgodnie z hasłem na oprawie „Kolejorz w końcu odpali” – zrobił to. I to już w 7. Minucie, kiedy gola na 1:0 zdobył Hamalainen, który głową wykończył dośrodkowanie Wołąkiewicza. Kilka minut później Możdżeń dośrodkował w pole karne, gdzie obrońcom urwał się Teodorczyk i podwyższył prowadzenie.
Gospodarze nie zamierzali na tym poprzestawać. Dziesięć minut później mocno w pole karne zacentrował Możdżeń, piłkę wybili obrońcy, ale ta trafiła do Lovrencicsa, który zacentrował w szesnastkę na głowę Teodorczyka. Napastnik Lecha uderzeniem z ostrego kąta pokonał Barana, który nie miał dobrego dnia.
Im więcej strzelonych goli, tym ochota na kolejne większa i tak było w tym przypadku. Z bliska uderzał Możdżeń, ale Baran w ostatniej chwili wybił piłkę z linii bramkowej. Jeszcze przed przerwą Pawłowski przelobował bramkarza, ale obrońca Jagielloni wybił futbolówkę. Szansę na czwartą bramkę miał także Kamiński, ale trafił w poprzeczkę.
Ten gol był jednak kwestią czasu. Po przerwie po strzale Arajuuriego piła trafiła w poprzeczkę. Do siatki wpadła po uderzeniu Teodorczyka, który wykorzystał dobre podanie Lovrencicsa i mając na plecach obrońcę uderzył obok interweniującego Barana.
Z zespołem Piotra Stokowca Teodorczyk nie tylko zdobył pierwszego hat-tricka w swojej karierze, ale grał najlepszy mecz odkąd przyszedł do Lecha. To on dyktował tempo gry, a przy tym czuł się bardzo pewnie. Uderzał na bramkę nawet wślizgiem, wybijając piłkę spod nóg defensora Jagiellonii.
Z dobrej strony pokazał się też Kotorowski, który wrócił do bramki w obliczu kontuzji/słabszej postawy Gostomskiego. Dobrze zachował się m.in., gdy groźne uderzenie z ostrego kąta oddał Plizga, z bramkarz Lecha obronił nogą.
Chwilę później z jakichkolwiek złudzeń na cokolwiek gości pozbawił Kownacki, który kilka chwil wcześniej pojawił się na boisku. Lovrencics dośrodkował z prawej strony na głowę Classena, który piłkę do Kownackiego, a ten z bliska mocnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Barana. Dwie minuty później Kownacki zagrał fantastyczną piłkę do Lovrencicsa, a ten bez problemów pokonał bramkarza gości.
Goście do zdobycia gola potrzebowali rzutu karnego. Tego wykorzystał Quintana i zmniejszył rozmiary porażki. Ta jednak pewnie nadal bolała zespół z Białegostoku. Tego wieczoru to jednak nie był nasz problem.
LECH POZNAŃ – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 6:1
BRAMKI: `7 Hamalainen, `14, `24, `53 Teodorczyk, `76 Kownacki, `78 Lovrencics – `88 Quintana (k)
Żółte kartki: Trałka – Tosik, Pazdan
LECH: Kotorowski – Możdżeń, Kamiński, Arajuuri, Wołąkiewicz – Lovrencics, Linetty (76. Kownacki), Trałka, Pawłowski (61. Claasen) – Hamalainen (81. Injac) – Teodorczyk
JAGIELLONIA: Baran – Tosik (46. Dżalamidze), Ukah, Baran, Popkhadze – Perouvuo, Pazdan, Dźwigała (65. Rajalakso), Quintana – Gajos (46. Plizga) – Balaj
Widzów: 17681