Po ostatniej szczęśliwej wygranej piłkarze Lecha chcieli wygrać spotkanie pewniej i w spokojniejszych okolicznościach. Aby to uczynić trzeba było nie tylko zdobyć jedną bramkę, ale jak najszybciej podwyższyć prowadzenie, żeby uciąć wszelkie wątpliwości i nadzieje rywalom. To gospodarzom się udało – gole Pawłowskiego i Teodorczyka poprowadziły podopiecznych Mariusza Rumaka do zwycięstwa. Podczas meczu klub świętował obchodzone w środę 92. urodziny.
Od pierwszego gwizdka widać było, że dla obu drużyn liczyła się wygrana. Lech próbował rozgrywać piłkę na połowie rywala, ale Lechia szybko kontrowała akcje Lechitów. W 14. minucie strzału na bramkę próbował Pawłowski, ale niestety bez rezultatu. Poznaniacy w większości sytuacji nie umieli wykończyć akcji albo szybko tracili piłkę na rzecz gości, chociaż od 20. minuty zyskali nieco przewagi nad gdańszczanami.
Niewiele brakowało, żeby w 26. minucie Lech zdobył pierwszego gola – po dobrym podaniu od Pawłowskiego w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Teodorczyk, ale nie wykorzystał okazji i piłka minęła bramkę. Szczęścia i przede wszystkim dokładności zabrakło również Hamalainenowi w 30. minucie, ale chwilę później futbolówka trafiła do Pawłowskiego, który tym razem trafił do siatki i nie dał szans Bąkowi, a Lechowi prowadzenie w spotkaniu.
Zdobyta bramka uskrzydliła „Kolejorza”. Nie trzeba było długo czekać na kolejną świetną akcję, którą niestety zepsuł Teodorczyk posyłając piłkę nad poprzeczką. Swoją sytuację miała także Lechia, ale dobrze zainterweniował Gostomski.
Po przerwie głównym zadaniem Lecha było uniknięcie sytuacji z meczu z Podbeskidziem, kiedy nie udało się podwyższyć prowadzenia i do niemal ostatniej sekundy meczu wynik był sprawą otwartą. Na boisko nerwowo z perspektywy ławki rezerwowych spoglądał Mariusz Rumak, którego zespół co prawda prowadził, ale nieznacznie.
Gospodarze grali jednak dobry futbol. Można było odnieść wrażenie, że kontrolują przebieg spotkania, ale najlepszym tego potwierdzeniem byłaby druga bramka. Tę udało się zdobyć w 61. minucie. Z narożnika boiska „świecę” w pole karne zagrał Lovrencics, piłkę głową do Douglasa zagrał Hamalainen, a ten uderzył w kierunku bramki – piłkę ponownie uderzył jeszcze Teodorczyk, który poprawił swoje uderzenie i wepchnął, niczym czołg, piłkę do siatki.
Lechia w drugiej połowie liczyła przede wszystkim na aktywnego Sadajewa, który sprawiał sporo problemów defensywie Lecha. Jeden zawodnik nie ma jednak ta dużej siły przebicia, żeby choćby dać sygnał do ataku swoim kolegom. Po drugiej stronie boiska kolejną okazję na gola miał Pawłowski, ale świetny strzał na rzut rożny sparował Bąk.
Na kwadrans przed końcem meczu sędzia przerwał spotkanie na pięć minut, ponieważ kibice Lechii odpalili na swoim sektorze kilkanaście rac i zadymili stadion na Bułgarskiej. Ostatnie piętnaście minut ob zespoły zagrałby, jakby chciały już zejść na szatni. W doliczonym czasie gry honorową bramkę dla Lechii zdobył Patryk Tuszyński, który był kompletnie niepilnowany przez piłkarzy Lecha po tym, jak Gostomski odbił piłkę po uderzeniu innego z Lechistów.
Wartymi odnotowania wydarzeniami są także dwie zmiany przeprowadzone przez trenera Rumaka w doliczonym czasie gry. Pytanie dlaczego tak późno?
LECH POZNAŃ – LECHIA GDAŃSK 2:0
Bramki: Pawłowski 32` Teodorczyk 61` – Tuszyński 941
Żółte kartki: Linetty, Douglas – Dawidowicz
Lech: Gostomski – Możdżeń, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas – Linetty (72. Claasen), Trałka – Pawłowski (90. Kędziora), Hamalainen, Lovrencsics (90. Formella) – Teodorczyk
Lechia: Bąk – Leković, Bieniuk, Janicki, Oualembo (64. Stolarski) – Pietrowski (46. Sadajew), Dawidowicz, Wiśniewski (69. Grzelczak), Vranjes, Makuszewski – Tuszyński
Widzów: 22 497