Szybko strzelona bramka to wszystko na co było stać dzisiaj Lecha. Piłkarzom Skorży długo, bo do 89. minuty udało się utrzymywać prowadzenie, ale stracili to na własne życzenie tuż przed końcem meczu. To już czwarty mecz, w którym prowadzony przez Macieja Skorżę Lech traci punkty w ostatnich minutach meczu.
Lech zaczął już przyzwyczajać swoich kibiców do tego, że szybko w ostatnich meczach zdobywał bramki. Nie inaczej było również przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała, ponieważ już w 6. minucie spotkania dośrodkowanie z rzutu rożnego Douglasa wykończył Kędziora. Długo jednak zastanawiano się czy ostatecznie Kownacki nie zmienił lotu piłki, ale w protokole sędziowskim znalazło się nazwisko tego pierwszego.
W pierwszej części meczu gospodarze jednak nie mieli łatwo. Rywale również pokazali,że potrafią atakować. W 13. minucie Chmiel z łatwością minął dwóch obrońców Lecha i niespodziewanie znalazł się sam na sam z Gostomski, ale trafił prosto w bramkarza. Po chwili golkiper „Kolejorza” po raz drugi musiał interweniować, tym razem po strzale Pazio.
Podopieczni Skorży mieli problem z grą w środku pola. Pod nieobecność pauzującego a kartki Trałki swojej roli nie spełniał tam przesunięty Jevtić. Dlatego już po przerwie na boisku pojawił się Drewniak, którego zadaniem było uspokojenie gry w tej strefie boiska.
Jednak jeszcze w trakcie pierwszych 45 minut Lech miał swoją okazję do podwyższenia prowadzenia. Efektowną akcję rozpoczął Pawłowski, który minął dwóch rywali – podał do Hamalainena, a ten oddał piłkę Jevticiowi. Szwajcar jednak trafił prosto w Peskovicia.
Po zmianie stron Lech oddał rywalom inicjatywę. I to właśnie zespół z Bielska-Białej dłużej utrzymywał się przy piłce, zmusił gospodarzy do uważnej gry w obronie. Dowodzona przez Arajuuriego defensywa nie popełniała po przerwie żadnych błędów, a Fin grał nie tylko zdecydowanie, ale i pewnie. Jednak z powodu kontuzji musiał opuścić boisko.
„Kolejorz” starał się kontrować Podbeskidzie, ale wychodziło mu to bardzo źle. Grający na szpicy w drugiej części Hamalainen nie miał okazji do pokazania swoich umiejętności. Aktywny był Pawłowski, ale rozczarowywał Lovrencsics, dlatego Lech był niemal zmuszony atakować tylko jedną stroną boiska.
Słabą grę Lecha miał zmienić wprowadzony na boisko Sadajew, który znany jest z tego, że potrafi utrzymać piłkę pod polem karnym rywala. Tego dzisiaj gospodarzom brakowało szczególnie. Zmienił on Jevticia, który chwilę wcześniej trafił z bliskiej odległości w poprzeczkę.
Czeczen nieco ożywił grę Lecha. Dwukrotnie uderzył na bramkę gości, a szczególnie ta druga próba miała szansę powodzenia, ale Pesković wyszedł z bramki i znacznie utrudnił zadanie napastnikowi Lecha. Później dobijał jeszcze Drewniak, a tor lotu piłki zmienił Hamalainen, ale instynktownie futbolówkę odbił do boku.
Im bliżej było końca meczu, tym bardziej rwane było to widowisko. Podbeskidzie próbowało przenieść ciężar gry na swoją stronę, ale długimi fragmentami nie udawało mu się to najlepiej. W końcu, bo w 89. minucie Śpiączka wykorzystał błąd defensywy Lecha, uderzył po długim rogu obok bezradnego Gostomskiego. Podbeskidzie doprowadziło do wyrównania, na które z przebiegu meczu zasłużyło. Lech próbował jeszcze odzyskać prowadzenie, ale w trakcie czterech doliczonych minut mu to się nie udało.
LECH POZNAŃ – PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 1:1
BRAMKI: `6 Kędziora – `89 Śpiączka
Żółte kartki: Douglas, Wołąkiewicz, Sadajew – Konieczny, Kwame
LECH: Gostomski – Kędziora, Bednarek, Arajuuri (60. Wołąkiewicz), Douglas – Lovrencsics, Jevtić (73. Sadajew), Linetty, Pawłowski – Hamalainen – Kownacki (46. Drewniak)
PODBESKIDZIE: Pesković – Sokołowski, Horoszkiewicz, Stano, Konieczny, Kwame (59. Patejuk) – Chmiel, Iwański, Pazio – Sloboda (76. Śpiączka) – Korzym (46. Demjan)
Widzów: 12991