Jeśli jeszcze tydzień temu Lech Poznań nie miał stylu, to w tydzień nauczył się grać w piłkę. Ustalanie składu i taktyki wybiera się od defensywy, a ta spisuje się dobrze. Kończy się na ofensywie, a ta punktuje rywala. Kibice po takim meczu jak te mogą tylko krzyknąć: mistrz, mistrz, Kolejorz!
Jesienią mogliśmy mieć sporo uwag do gry w meczach wyjazdowych. Drużyna je wygrywała, punktowała, ale robiła to w słabym stylu. Wiosną jednak gra zespołu może się podobać. Widać rękę Mariusza Rumaka. Dziwi jednak to, że ktoś może uważać, że Lech nie ma stylu. Jest jednym z zespołów, który bardzo wyraźnie w ostatnich meczach definiował i akcentował swój sposób gry.
Najlepiej zacząć od defensywy, a tej po dzisiejszym meczu niewiele można zarzucić. Kapitalny mecz Wołąkiewicza, który trzymał całą obronę w ryzach. Pomagał mu dzielnie Kamiński oraz boczni obrońcy – również grający na wysokim poziomie. Słowa pochwały należą się również Trałce. Bo i jeśli tydzień temu można było go skrytykować, tak dzisiaj nawet Mielcarski miałby z tym problem.
Na osobne słowa pochwały zasłużył też bardzo mocno Tonew, który sprawiał sporo problemów piłkarzom Piasta. Zmieniał pozycje, cofał się, pracował w odbiorze. Nieco słabiej grał dzisiaj Lovrencics, który z kolei otworzył wynik spotkania. Węgier miał mniej dokładnych zagrań, popełniał błędy. Lepiej spisał się Hamalainen, który w kluczowych momentach był tam, gdzie być powinien ofensywny pomocnik i dwukrotnie asystował, ale również świetnie zagrał do Tonewa przy jego uderzeniu w poprzeczkę.
Lech w Gliwicach nie tylko przedłużył swoją wyjazdową passę. Nie tylko wygrał kolejny mecz na wyjeździe, już czwarty na zero z tyłu. Pokazał, że nie tylko napastnicy strzelają bramki. Udowodnił, że gra w poniedziałki mu nie przeszkadza. I to, że gra o tytuł będzie do samego końca niezwykle interesująca. Coraz bardziej skłaniam się ku teorii, że o tytule zdecyduje mecz Legia – Lech. Z drugiej strony boję się, że za bardzo myśląc o tym spotkaniu, po drodze można wtopić coś z przeciętnym rywalem.