O ostatnich doniesieniach z Francji nie sposób było nie słyszeć. W piątkowy wieczór, podczas towarzyskiego meczu Francji z Niemcami na Stade De France miała miejsce dobrze zorganizowana akcja terrorystyczna. I chociaż na sam stadion zamachowcom nie udało się wejść, to takie były ich zamiary. Powstrzymała ich kontrola przedmeczowa, podczas której wykryto, że zamachowcy mają na sobie ładunki wybuchowe.
Cały świat się zatrzymał, wszyscy byli, nadal są przerażeni skalą całego procederu. Ci, którzy na stadiony chodzą, zdają sobie sprawę, że nie ładunek byłby największym niebezpieczeństwem, a panika, która zostałaby wywołana. Zadziałał pewien mechanizm. Gdy służby bezpieczeństwa dowiedziały się o wybuchach, nie zdecydowały się na przerwanie meczu, właśnie ze względu na możliwą panikę wśród kibiców.
Pytanie, które samo się narzuca jest jedno. Czy my, kibice w Polsce, kibice Lecha, również mamy się czegoś obawiać? Jak zmieni się sposób podejścia służb bezpieczeństwa do przeciętnego kibola, który i tak na wejściu jest bardzo restrykcyjnie przeszukiwany? Czy w ogóle się coś zmieni?
Żadne gwałtowne zmiany nie nastąpią. Takie zapewnienia padły ze strony rzecznika prasowego Lecha, Łukasza Borowicza: Aktualnie są przepisy, które nas zobowiązują przy organizacji imprez masowych. Spotkania ze służbami odbywają się standardowo, jesteśmy w stałym kontakcie ze służbami mundurowymi, którzy zabezpieczają każdy mecz. Tak samo będzie jutro, czy też w najbliższą niedzielę w Szczecinie – powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej.
Do wydarzeń w Paryżu odniósł się także trener Urban, który uspokajał, że te rzeczy nie są nas tak blisko, jak nam się wydaje, chociaż, jak dodaje, trzeba być zawsze czujnym – Wydaje mi się, że jesteśmy od tych rzeczy daleko. Na pewno musimy być czujni, bo to może się zdarzyć w każdym miejscu i wiadomo, że wszyscy muszą o tym pamiętać. To nie dotarło do nas, do naszej świadomości, że może się to wydarzyć u nas. Jest to coś, z czym mam nadzieję jakoś sobie poradzimy – powiedział szkoleniowiec „Kolejorza”.
W piątek, gdy do Polski docierały dość niejasne informacje o tym, co się tak naprawdę stało we Francji, jeden z piłkarzy Lecha był tego dnia właśnie w Paryżu. Barry Douglas wraz z narzeczoną wybrali się do stolicy Francji w celach turystycznych. Na szczęście ani piłkarzowi, ani jego partnerce nic się złego nie stało.
Podczas dzisiejszej konferencji do całej sytuacji odniósł się także Tetteh: Każdy jest rozczarowany tą sytuacją. To wszystko mogłoby wydarzyć się w każdym innym miejscu na świecie – mówił lechita.
Jutrzejszy mecz w ramach Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin jest pierwszym od czasu tragedii, która wstrząsnęła światem. Dlatego też zawodnicy Lecha będą grali z czarnymi opaskami, a przed samym początkiem meczu, dla uczczenia pamięci ofiar zamachu, stadion zamilknie na minutę.