Aby myśleć o awansie do kolejnej, ostatniej już rundy eliminacyjnej Lech musiał zdobyć bramkę. Po porażce w Wilnie i w obliczu kryzysu „Kolejorza” sytuacja była bardzo trudna. Znacznie się skomplikowała po utracie gola. Lech starał się nawiązać walkę z Litwinami, zdobył dwa gole, wygrał 2:1, ale pożegnał się z europejskimi pucharami.
Bardzo zdeterminowani do meczu z Żalgirisem podeszli piłkarze Lecha. Od samego początku walczyli, nie odpuszczali, mimo tego że grali nerwowo. Podopieczni trenera Mariusza Rumaka sprawiali dobre wrażenie, ponieważ niemal nie dopuszczali gości do piłki. Mieli jednak problem z oddawaniem strzałów na bramkę, nawet jeśli mogli je oddawać, to szukali innych rozwiązań.
„Kolejorz” mógł jednak zagrozić bramce Żalgirisu. W 24. minucie świetną okazję miał Hamalainen, który otrzymał bardzo dobre podanie od Kamińskiego, ale zamiast uderzać szukał podania. Kilka minut później, dość niespodziewanie, to goście objęli prowadzenie, kiedy po raz pierwszy wyszli z kontratakiem większą liczbą zawodników. Niepilnowany przed szesnastką był Leliuga i uderzył obok bezradnego Kotorowskiego i od tego momentu to Litwini byli zdecydowanym faworytem do awansu.
Piłkarze Marka Zuba po tym golu odżyli i poczuli się zdecydowanie pewniej. Z kolei Lechici nadal grali konsekwentnie swoje. Byli jednak ewidentnie przestraszeni, bo nawet gdy Trałka był sam przed bramkarzem, to zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i defensorzy Żalgirisu zdążyli interweniować. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy goście powinni objąć prowadzenie, ale wtedy Kotorowski stanął na wysokości zadania.
Na drugą połowę Lech wszedł bez zmian, ale po kilku minutach szkoleniowiec „Kolejorza” wymienił dwóch skrzydłowych, wysyłając na plac gry Teodorczyka i Lovrecncicsa. Chwilę później Ubiparip miał świetną okazję, gdy uderzył głową po rzucie rożnym, ale bramkarz Żalgirisu sparował to uderzenie na korner.
Na pół godziny przed końcem spotkania Mariusz Rumak desygnował do gry Ślusarskiego, zmieniając Drewniaka. Trener Lecha postawił wszystko na jedną kartę, ale trudno się mu dziwić, ponieważ zespół miał do odrobienia trzy bramkową stratę.
Druga połowa znacznie straciła na atrakcyjności. Konieczność zdobycia przez „Kolejorza” kilku bramek wydawała się trudna do odrobienia. Litwini natomiast sprytnie grali na czas, kradnąc przy każdym możliwym momencie kilka sekund. Lechici dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale gdy mieli okazję do oddania uderzenia, to byli blokowani przez zawodników Żalgirisu.
Lechowi udało się skierować piłkę do bramki, ale po strzale Teodorczyka sędzia boczny podniósł chorągiewkę. Później piłka jeszcze trafiła w słupek. Gola w końcu udało się zdobyć wspomnianemu Teodorczykowi, ale to było zdecydowanie za mało. Nadzieje na skuteczny wynik odżyły, gdy w 90. minucie gola samobójczego zdobył Kanai. Dla gości najlepszą opcją był oddalenie gry od własnego boiska i to robili najlepiej. W doliczonym czasie „Kolejorz” zaczął biegać, ale kilka minut gry to zdecydowanie za mało, aby myśleć o awansie.
Po meczu czerwoną kartką ukarany został jeszcze Teodorczyk, który miał pretensje do sędziego.
LECH POZNAŃ – ŻALGIRIS WILNO 2:1
BRAMKI: `87 Teodorczyk, `90 Kanai -`29 Leliuga
Żółte kartki: Teodorczyk – Silenas, Janusauskas, Perić, Freidgeimas
Czerwona kartka: Teodorczyk (za drugą żółtą)
LECH: Kotorowski – Wołąkiewicz, Kamiński, Arboleda, Henriquez – Możdżeń (54. Lovrencics), Drewniak (61. Ślusarski), Trałka, Pawłowski (54. Teodorczyk) – Hamalainen – Ubiparip
ŻALGIRIS: Vitkauskas – Vaitkunas, Skerla, Perić, Freidgeimas – Silenas (63.Janusauskas), Kuklys, Zulpa, Komolov, Leliuga (87. Kanai) – Biliński (69. Velicka)
Widzów: 16 326