Spore oczekiwania przed niedzielnym meczem mieli kibice Lecha. W przypadku zwycięstwa w Gdańsku podopieczni Mariusza Rumaka mogli awansować na pierwsze miejsce w tabeli. Jednak od samego początku Lechici mieli duże problemy. Wpierw boisko z powodu urazu opuścił Wołąkiewicza, a później gola zdobyli gospodarze. Tego nie udało się odrobić i to Lechia cieszyła się ze zdobycia trzech punktów.
Niefortunnie rozpoczął się mecz dla Lecha Poznań. W jednej z akcji pod bramką Jasmina Buricia ofiarną interwencją popisał się Hubert Wołąkiewicz, którego przeciwnik trafił butem w głowę, którą rozciął i rękę. Urazy, który doznał obrońca „Kolejorza” nie pozwalały mu na kontynuowanie meczu i na boisku pojawił się Marcin Kamiński.
Oba zespoły grały od samego początku chaotycznie, wymieniały liczne podania, ale bez większego celu. Z upływem czasu gra nieco się ożywiła, lecz to Lechia zaczęła przeważać. Pierwszy zdobyć gola mógł jednak Lech, gdy z lewej strony boiska w pole karne centrował Luis Henriquez, a głową po długim rogu Kanieckiego chciał zaskoczyć Kuba Wilk.
Na prowadzenie wyszli jednak gospodarze. Z rzutu wolnego w szesnastkę centrował Mateusz Machaj, spod krycia uciekł Piotr Wiśniewski i stojąc tyłem do bramki głową pokonał bramkarza Lecha. Po stracie bramki goście przejęli inicjatywę, jednak nie potrafili w żaden sposób zagrozić bramce podopiecznych Bogusława Kaczmarka.
Po przerwie Lech starał się zdobyć przewagę i prowadzi grę, natomiast Lechia chciała skontrować gości i wychodziła wysoko pressingiem. W 65. minucie doszło do sporej kontrowersji. W sytuacji sam na sam znalazł się Ślusarski i wykorzystał ją, jednak sędzia dopatrzył się przewinienia Arboledy i nie uznał trafienia.
Im bliżej było do końcowego gwizdka sędziego, tym większą determinacją wykazywali się Lechici, którzy stwarzali sobie sytuacje bramkowej, ale cały czas brakło precyzji. Z kolei Lechiści z upływem czasu coraz bardziej cofali się pod własną bramkę i starali się utrudnić rywalom możliwość oddania strzału. A te, jeśli już miały miejsce, pozostawiały sporo do życzenia.
Jeszcze przed końcem meczu Lechia zdobyła drugą bramkę, przesądzając o zwycięstwie w tym meczu. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Machaj, piłkę głową zgrał Ubiparip, a tę efektowną przewrotką w siatce umieścił Traore. Gospodarze w doliczonym czasie gry mieli jeszcze dwie dogodne sytuacje do podwyższenia wyniku, ale nie potrafili ich wykorzystać.
LECHIA GDAŃSK – LECH POZNAŃ 2:0
BRAMKI: `33 Wiśniewski, `89 Traore
Żółte kartki: Wiśniewski, Ricardinho, Brożek – Henriquez, Możdżeń, Murawski
LECHIA: Kaniecki – Janicki, Bieniuk, Madera, Brożek – Surma, Pietrowski, Machaj (90. Andreu), Ricardinho (69. Kacprzycki), Wiśniewski (85. Grzelczak) – Traore
LECH: Burić – Ceesay, Arboleda, Wołąkiewicz (16. Kamiński), Henriquez – Możdżeń (61. Reiss), Trałka, Murawski, Wilk – Bereszyński – Ślusarski (79. Ubiparip)