Niemrawy w pierwszej część spotkania mecz, w drugiej przyniósł więcej ofensywnej i szybszej gry, lecz mimo wielu korzystnych sytuacji na zdobycie bramki z obu stron, piłkarze nie potrafili tego uczynić. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, który chyba nie zadowala żadnej drużyny.
Od początku spotkania walka toczyła się przede wszystkim w środku pola. Pierwsza bramce rywala zagroziła Lechia Gdańsk. Abdou Traore wykorzystał błąd Grzegorza Wojtkowiaka i uderzył na bramkę gości, ale ta próba nie sprawiła problemu Jasminowi Buricowi. Po chwili Bośniak jednak był zmuszony piąstkować po strzale tego samego zawodnika.
Lech poważnie zagroził w 12. minucie, gdy Artiom Rudnev urwał się obrońcom po podaniu Semira Stilicia, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Pięć minut później kolejny raz bramce „Kolejorza” zagrozić mógł Abdou Traore. Lewą stroną boiska urwał Marcin Pietrowski i zagrał piłkę w pole karne, a tam z nią minął się właśnie napastnik Lechii.
W 27. Minucie kolejny raz dał o sobie znać geniusz Artioma Rudneva, który dostał podanie od Semira Stilicia, minął bez najmniejszych problemów defensora gospodarzy i znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, lecz minimalnie przestrzelił.
Gra toczyła się jednak cały czas przede wszystkim w środkowej części boiska. Lech, co prawda, prowadził grę, ale nie potrafił tego przełożyć na akcje pod bramką strzeżoną przez Wojciecha Pawłowskiego. W 37. minucie kolejny raz Łotysz wykorzystał swoje wysokie umiejętności. Natychmiast po otrzymaniu piłki od Semira Stilicia, założył „siatkę” Siergiejowi Kożansowi, ale tym razem uderzył zaledwie w słupek.
Jeszcze przed przerwą Mateusz Możdżeń wmieszał się w szeregi defensywne Lechii, wykorzystał nieporozumienie pomiędzy nią o bramkarzem tego zespołu i chciał przelobować Wojciecha Pawłowskiego, lecz zrobił to niecelnie.
Tę część spotkania sędzia przedłużył aż o sześć minut, a wszystko przez zraszacze, które w pewnym momencie zaczęły pracować o nawadniać murawę PGE Areny. W grze jednak niewiele się zmieniło o na przerwę oba zespoły schodził bezbramkowo remisując.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, choć tempo spotkania było nieco szybsze. W 55. Minucie Semir Stilić przed polem karnym przedryblował dwóch przeciwników i groźnie uderzył pod poprzeczkę bramki, ale Wojciech Pawłowski instynktownie interweniował.
Po chwili w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Abdou Traore, wykorzystał on nieporozumienie dwóch stoperów Lecha i znalazł się w sytuacji sam na sam. Tę jednak wybronił w tylko sobie wiadomy sposób Jasmin Burić, który wyczekał rywala i rzucił się mu pod nogi, wyłapując futbolówkę.
Z upływem czasu coraz ciekawiej robiło się w Gdańsku. Obie drużyny otworzyły się i wyszły z nieco ofensywniejszym nastawieniem, gra była płynniejsza, szybsza oraz bardziej efektowna. Lech prowadził grę i cały czas szukał sposobu na sforsowanie obrony gospodarzy.
Udało się to w 68. minucie mecz, gdy dwójkową akcję Semira Stilicia i Siergieja Kriwca strzałem zakończył ten drugi. Zrobił to jednak zbyt późno i został skutecznie powstrzymany przez stopera Lechii.
Dwie minuty później Semir Stilić wypatrzył kolejny już raz Artioma Rudneva, od którego chwilę wcześniej otrzymał podanie, a Łotysz bez kompleksów wpadł w pole karne, minął jednego z rywali i uderzył, lecz piłka nie trafiła do bramki, a uderzyła jedynie o bandy za linia końcową boiska.
W 77. minucie z dystansu uderzał Aleksandar Tonew, który złamał akcję do środka i choć jego próba przysporzyła nieco problemów Wojciechowi Pawłowski. Bramkarz gospodarzy „wypluł” futbolówkę przed siebie, lecz żadnego z Lechitów nie był wstanie dobiec do piłki i uderzyć na pustą wtedy bramkę.
Siedem minut później szybko rozegrany rzut wolny przyniósł kolejne zagrożenie pod bramką Lechii. O górną piłkę z Artiomem Rudnevem walczył Wojciech Pawłowski i ostatecznie wybił piłkę, a tę jeszcze uderzył na bramkę Jakub Wilk, ale futbolówka odbiła się od poprzeczki. Po chwili sprzed pola karnego groźnie uderzał Aleksandar Tonew, ale i tym razem górą był golkiper gospodarzy.
W ostatnim kwadransie meczu goście zamknęli podopiecznych Tomasza Kafarskiego pod własną bramką. Taka gra jednak przez długi czas nie przynosiła oczekiwanych efektów. Piłkarze z Gdańska ograniczali się jedynie do dalekich wybić piłki, licząc na szybkość i spryt Abdou Traore.
Grę Lechii ożywić miał jeszcze Tomasz Dawidowski, ale jego wejście niewiele zmieniło. Natomiast w doliczonym czasie gry w dogodnej sytuacji znalazł się Josip Tadić, który z ostrego kąta mógł zaskoczyć Jasmina Buricia.
LECHIA GDAŃSK – LECH POZNAŃ 0:0
BRAMKI: –
Zółte kartki: Janicki, Traore, Dawidowski – Injac
Czerwona kartka: Injac (za drugą zółtą)
LECHIA: Pawłowski – Janicki, Vućko, Kożans, Andriuskevicius – Airpetian, Surma, Nowak (83. Tadić), Pietrowski (64. Bąk) – Traore (89. Dawidowski), Benson
LECH: Burić – Wojtkowiak, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez – Stilić (80. Wilk), Murawski, Injac, Możdżeń (56. Drygas), Kriwiec (70. Tonew) – Rudnev
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)
Widzów: 24 997